Co prawda mało ma to wspólnego z chrześcijańskimi prawidłami, święta Bożego Narodzenia przeradzają się często w jeden wielki festiwal obżarstwa.

Wydaje się jednak, że świąteczne nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu to mniejszy grzech, niż to co dzieje się resztkami jedzenia po świętach.

Czasem wydaje się, że nie mamy wyboru i po Bożym Narodzeniu wyrzucamy, to co z mozołem przygotowywaliśmy w przedświątecznym amoku.

Okazuje się, że mimo wszystko ten wybór wciąż należy do nas. Po pierwsze warto gotować przynajmniej mniejsze porcje świątecznych gołąbków i bigosu, a zamiast całej armii pierogów i uszek ugotować o jakąś 1/3 mniej.

Zobacz także:

Jeśli jednak rodzina po świętach już zdążyła wyjechać, a wy zostaliście z całą lodówką jedzenia, jest jedno wyjście. A właściwie to nawet dwa wyjścia.

Mroźmy co się da!

Po pierwsze – zamrażanie. Wiele produktów bez problemu nada się do zamknięcia w woreczkach i odłożenia do zamrażalnika na lepszy czas. Jak choćby wspomniane pierogi i uszka.

Zamrażać spokojnie można także nadmiar pieczywa zakupionego na wigilię, Boże Narodzenie i drugi dzień świąt.

Zamrażane produkty spożywcze powinniśmy zjeść w ciągu 3 miesięcy od zamrożenia. Mamy czas!

Inną opcją jest sprytne przerobienie naszych potraw wigilijnych i świątecznych na inne, codzienne dania.

Dania z odzysku

I tak – nadmiar kapusty wigilijnej spokojnie może być przez nas wykorzystany do wykonania sylwestrowych krokietów. Palce lizać!

Pieczone mięsa, które nie zostały zjedzone przez domowników podczas świątecznego mięsa nadadzą się do zapiekanek z ziemniakami i serem. Na przykład pieczeń, szynka czy też schab.

Różnego rodzaju świąteczne mięsiwa łatwo będzie można przerobić także na placuszki i kotleciki z dodatkiem jajka i mąki.
Ewentualnie świąteczne wędliny dobrze odnajdą się np. w fasolce po bretońsku.

Wyborne pieczone filety z kaczki i inne rarytasy możemy wykorzystać do ciekawych sałatek. Podobnie jak krokiety, świetnie sprawdzą się na sylwestrowej domówce.