Polacy nie ukrywają swojego rozczarowania cenami w nadmorskich kurortach. Zdjęcia tzw. paragonów grozy, robią prawdziwą furorę w sieci. Czym są paragony grozy? To wysokie rachunki, z jakimi Polacy stykają się w polskich restauracjach, zwłaszcza tych zlokalizowanych nad morzem, na Mazurach oraz w górskich kurortach. Ceny, jakie widnieją na paragonach mogą przyprawiać o zawrót głowy.

Pamiętacie słynną rybę z frytkami, za którą pewna polska turystka zapłaciła 140 zł? Pisaliśmy też na naszych łamach o horrendalnych cenach ryb w nadmorskich restauracjach. Narzekanie Polaków na ceny bardzo rozzłościło wielu polskich restauratorów. Ci zaczęli bronić swoich racji i stwierdzili, że najwyraźniej Polacy nie umieją czytać menu. Ich zdaniem restauracje wcale nie „zdzierają” z klientów, tylko to klienci nie rozumieją, co jest napisane w karcie.

Restauratorzy bronią się przed zarzutami o drożyznę

Wiele osób uważa, że wysokie ceny w restauracjach to efekt pandemii i tego, że restauratorzy próbują odbić się po wielu miesiącach zastoju. Co sądzą na ten temat sami restauratorzy? Ich zdaniem, problem tkwi gdzieś zupełnie indziej - a mianowicie w tym, że Polacy nie umieją czytać menu. Rachunki, jakie później widzą za porcję ryby z frytkami, wprawiają ich w nie lada osłupienie. Czy restauratorzy jednak się tym martwią?

W odróżnieniu od restauracji żyjących ze stałych gości, których chcą zatrzymać, smażalnie żyją z gości jednorazowych. Nie muszą więc się przejmować, czy ci goście wrócą, albo czy wystawią recenzję, ponieważ wybór restauracji i czas dla nadmorskich gości jest ograniczony - powiedział Maciej Żakowski, restaurator i współtwórca RestaurantClub dodając, że poprzedni sezon przyniósł właścicielom rekordowe zyski, ponieważ z obawy przed pandemią, wiele osób decydowało się na urlop w Polsce.

Podobnego zdania jest Michał Skoczek, autor bloga Street Food Polska.

Zobacz także:

Paragony grozy znad polskiego morza pokazują ludzie, którzy najwyraźniej nie umieją czytać menu. Jeśli sandacz w smażalni kosztuje 11 zł, to przecież wiadomo, że nie za kilogram, tylko za 100 g. Jaki problem zapytać, jakiej wielkości są kawałki ryby i poprosić o taki, który będzie nam odpowiadał? Jaki problem zapytać, czy ryba ważona jest przed, czy po usmażeniu? - powiedział Michał Skoczek.

Jak uniknąć szoku w restauracji?

Jeśli wybierzecie się do lokalu serwującego świeże ryby, dobrze przyjrzyjcie się menu i cenom. Jeśli cokolwiek budzi wasze wątpliwości, zapytajcie o to kelnera lub kelnerkę. To najprostsza droga do tego, by uniknąć potem zaskoczenia przy kasie.

Chcecie uniknąć „paragonów grozy"? Oto najtańsze miejsca na wypoczynek w Polsce.

Źródło: msn.com.pl