Paragony grozy – o tym haśle słyszał już chyba każdy. Chodzi o bardzo wysokie kwoty za posiłki w restauracjach czy barach, najczęściej w górach oraz nad morzem. Jak się jednak okazuje, równie drogo jest również na Mazurach.

Chcąc się odbić po pandemii i zastoju w działalności restauracji, właściciele lokali zaczęli podnosić ceny, aby zminimalizować straty. Pisaliśmy o tym, że pewna polska turystka zapłaciła aż 140 zł za zwykłą rybę z frytkami. Donosiliśmy też o horrendalnych cenach ryb w nadmorskich restauracjach. Okazuje się, że równie drogo jest też na Mazurach.

Sandacz za 160 zł za kilogram

Paragon grozy – jest to coś, czego nikt z nas nie chciałby zobaczyć na własne oczy. Niestety, nie wszyscy mają tyle szczęścia. Pan Wojtek postanowił spędzić urlop w malowniczej miejscowości Ruciane-Nida w woj. warmińsko-mazurskim.

Pewnego dnia wybrał się na obiad do jednej z tamtejszych restauracji, do której zabrał ze sobą towarzyszkę. Para usiadła w lokalu z widokiem na jezioro i postanowiła zamówić sandacza. Jego cena wprowadziła mężczyznę w osłupienie.

Zobacz także:

Narzekacie, że nad morzem drogo? To zapraszam na Mazury, sandacz 160 zł za kg - napisał pan Wojtek do redakcji portalu o2.pl.

Zapłacił ponad 100 zł za obiad

Pan Wojtek zjadł ze smakiem świeżą rybę i udał się po rachunek. Gdy go zobaczył, dosłownie zdębiał. Za obiad dla dwóch osób zapłacił 102,60 zł. Co ciekawe, niemal połowa tej kwoty to cena zaledwie jednej porcji ryby. Ta, którą miał na talerzu ważyła 310 g, a zatem za samą rybę zapłacił aż 49,60 zł.

Do obiadu zamówił też surówkę z białej kapusty za 8 zł, pierogi ruskie za 23 zł oraz napoje.

Zdarzyła wam się podobna sytuacja w barze lub restauracji?

Jeżeli wybieracie się na wakacje i nie chcecie przepłacać - poznajcie najtańsze miejsca na urlop w Polsce

Źródło: o2.pl