
Pamiętacie ten obrazek ze wsi? Wykopana w ziemi piwnica ogrodowa, a w jej chłodnym i ciemnym wnętrzu sterta kartofli wykopanych jeszcze jesienią…
Powoli takie obrazki przechodzą już do przeszłości. Wieś się wyludnia, a ponadto coraz rzadziej rolnicy sadzą ziemniaki na duża skalę dla własnych potrzeb.
Staliśmy się bardziej wygodni. Nie tylko „mieszczuchy”, ale także i mieszkańcy wiejskich terenów chętnie kupują kartoflane bulwy w sklepach.
Kiełki na ziemniakach - co oznaczają?
Po zakupie niewielkiej ilości z reguły staramy się zjadać ziemniaki na bieżąco. Czasem jednak trzeba gdzieś je przechować.
Ziemniaki mają to do siebie, że na wysokie temperatury (temperatura pokojowa) i światło reagują w jeden sposób – po prostu zaczynają rosnąć.
Kiełkowanie ziemniaków, czyli wypuszczanie pędów to dość częste zjawisko w naszych kuchniach. Dzieje się tak, gdy nie uda się znaleźć wystarczająco zacienionego i chłodnego miejsca. Ten widok nie należy do najprzyjemniejszych, zwłaszcza gdy zabieracie się za przygotowanie obiadu.
Jeść czy nie jeść takie ziemniaki?
Nasuwa się podstawowe pytanie: czy takie ziemniaki nadają się jeszcze w ogóle do jedzenia? Mamy dobre wiadomości dla zatroskanych osób. Wystarczy odciąć pędy i dla bezpieczeństwa powycinać fragmenty ziemniaka wokół wyrosłego pędu.
Te korzonki zawierają glikoalkaloidy, czyli naturalne roślinne toksyny, które mogą wywołać po zjedzeniu sensacje żołądkowe. Podobnie jak w przypadku zjedzenia kartofli z zielonymi plamkami.
Lepiej więc ich unikać, jednak nie wywołają one bardzo poważnych problemów w małych ilościach. Za to kategorycznie powinno się wystrzegać miękkich, gnijących ziemniaków – takie wyrzućcie natychmiast.