Ptasia grypa została wykryta po raz pierwszy w stadzie komercyjnym 24 lata temu. Od tego czasu dziesiątkuje drobiowe zasoby ferm i przyczynia się do ogromnych strat finansowych producentów. Tak źle jeszcze jednak nie było. 

Ptasia grypa bije rekordy w Europie 

Jak podaje hiszpańska gazeta „El Mundo”, powołując się na dane europejskich urzędów EFSA i ECDC, w przeciągu roku (czerwiec 2021 – czerwiec 2022) na terenie całej Europy wykryto prawie 2500 ognisk ptasiej grypy. Skutkowało to wybiciem 48 milionów sztuk drobiu. Jest to rekordowa ilość.  

Ptasia grypa to choroba zakaźna, która może przenosić się na ludzi. Niemniej w okresie badawczym nie stwierdzono takich przypadków. 

Zobacz także:

Ptasia grypa w gminie Grabów  

W Polsce potwierdzono w tym roku 35 ognisko ptasiej grypy. Wykryto je w gminie Grabów w województwie łódzkim, na tamtejszej kurzej fermie. Efekt – zutylizowanie prawie 2000 sztuk gęsi i kur. 

Takie działania są konieczne, jednak stoją za nimi dramaty gospodarzy i producentów. Jak podaje eska.pl: 

– Ptasia grypa oznacza ogromne straty materialne dla gospodarzy ferm, którzy mieli w listopadzie sprzedawać drób. Teraz pozostaje jedynie odbudowa stada. A za jednego pisklaka trzeba zapłacić około 25 złotych. Straty dotyczą również producentów. Na czas 30 dni w promieniu 3 kilometrów od ogniska wprowadzony zostaje obszar zapowietrzony. Oznacza to nie tylko zakaz handlu, ale także identyfikowanie osób wchodzących do gospodarstwa, zakaz wpuszczania osób obcych, dezynfekcja pojazdów, zakaz sprzedaży ptaków i zakaz kupna ptaków 

Jakie jeszcze problemy ma branża drobiarska? 

Branża drobiarska zmaga się od dawna z rosnącymi cenami nośników energii i pasz. Drastycznie rosną koszty produkcji, a co za tym idzie, biznes jest mniej opłacalny. 

Jakby tego było mało, pojawił się na horyzoncie nowy konkurent – drób z Ukrainy. Zniesienie ceł dla ukraińskich produktów spowodowało znaczący wzrost importu z tego kraju. Co prawda nie wszystko zostaje w Polsce – ogromna część jest wysyłana w głąb Unii Europejskiej. Jednak i tak wzrost importowanego drobiu jest wyraźnie odczuwalny i ma znaczący wpływ na ceny krajowych produktów. 

Jest jeszcze kwestia propozycji Komisji Europejskiej, dotyczą zakazu hodowli klatkowej. Oznacza ona ogromne i trudne zmiany dla ferm i producentów, na które obecnie niewielu stać. 

Czy polska branża przetrwa ten kryzys i wyjdzie z niego silniejsza, aczkolwiek okrojona? Czas pokaże. Czy powinniście się martwić o dostępność mięsa i jajek? Prawdopodobnie nie (mając w odwodzie importowane mięso). Niemniej, obecna sytuacja przełoży się zapewne na ceny sklepowe. 

Źródło: portalspozywczy.pl, eska.pl, fakt.pl