Wirus, który ogarnął świat już ponad rok temu, wciąż stanowi ogromną zagadkę dla naukowców. Wiele pytań pozostaje więc bez odpowiedzi, zarówno dla samych badaczy, jak i dla pacjentów. 

Upływające miesiące nie przynoszą praktycznie żadnych, nowych wieści, a jedynie kolejne wątpliwości. Wśród nich pytanie, czy mrożonki przenoszą COVID-19? WHO stara się to ostatecznie wyjaśnić.

COVID-19 w chińskich mrożonkach

Chiński sanepid poinformował Światową Organizację Zdrowia o nowym odkryciu. Mianowicie, w opakowaniach z mrożonkami zidentyfikowano wirusa SARS-CoV-2, który jak wiadomo z łatwością potrafi przetrwać w temperaturach sięgających nawet -20 st. C.

To ciekawe zagadnienie, czy zakażone i zamrożone zwierzęta mogły zarażać ludzi wirusem. To potencjalnie możliwe, więc musimy to zbadać - stwierdził Peter Ben Embarek z WHO. 

Sprawa zaniepokoiła nie tylko WHO, ale również agencje zajmujące się badaniami dotyczącymi bezpieczeństwa żywności. Bowiem zimne i wilgotne warunki sprzyjają rozwojowi wirusa. Jeśli rzeczywiście bytuje on w mrożonkach to z łatwością rozprzestrzenia się po świecie przy pomocy eksportowanego jedzenia.

Zobacz także:

Badania dowodzą, że wirus może przeżyć na plastikowych opakowaniach nawet trzy doby.

Chiny już wcześniej odkryły wirusa w mrożonkach

Cztery miesiące temu, w chińskim mieście Tiencin również wykryto pojedyncze przypadki zakażenia SARS-CoV-2. Władze stwierdziły wówczas, że mają one bezpośredni związek z funkcjonującą w tym miejscu chłodnią, w której przechowywana jest mrożona żywność.

Podejrzenia okazały się prawdziwe. W próbce mrożonych ryb badacze wykryli ślady koronawirusa. W konsekwencji władze miasta postanowiły wstrzymać import żywności dostarczanej przez jedną z indonezyjskich firm.

Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce w chińskim mieście Shenzhen. Tam również przebadano mrożoną żywność – skrzydełka z kurczaka oraz krewetki, w obu produktach znaleziono ślady koronawirusa.

Nowa Zelandia też miała problem z mrożonkami

W sierpniu 2020 roku podobna sytuacja miała miejsce w Nowej Zelandii. Po ponad 100 dniach bez żadnego, nowego przypadku zachorowania na COVID-19 wirus ponownie pojawił się w kraju. 

Z racji, że wówczas granice były zamknięte dla obcokrajowców, a powracający do kraju byli poddawani przymusowej izolacji w specjalnych ośrodkach, ryzyko pojawienia się nowych zakażeń było zmniejszone do minimum. Szukano więc przyczyny, która wywołała tę sytuację.

Okazało się, że jedna z zakażonych osób jest pracownikiem chłodni, która może być ogniskiem wirusa SARS-CoV-2 z uwagi na panujące w niej bardzo niskie temperatury.