Piekarnia „Krzysztof Krajewski Złoto Nadodrza" przetrwała nawet PRL. Założył ją w 1979 roku ojciec obecnego właściciela. Piekarz zaczął w niej pracę w 1995 roku, a po śmierci ojca przejął zakład. Teraz obawia się, że nie przetrwa. Obecne podwyżki cen gazu mogą zakończyć wiele podobnych biznesów. A przedtem wywindują ceny chleba i wielu innych produktów.

Piekarz: „Zabiją nas rachunki za gaz”

Wyborcza.pl przyjrzała się kilku wrocławskim przedsiębiorcom działającym na lokalnym rynku i zapytała ich o to, jak wzrost cen gazu wpłynie na ich działalność. Piekarz z ul. Henryka Pobożnego uważa, że nadchodzący rok będzie niezwykle trudny:

- Zabiją nas rachunki za gaz.

Przedsiębiorca dotychczas płacił za gaz maksymalnie 3,5 tys. zł. Grudniowy rachunek przyszedł na 8,9 tys. zł, a następny, jak przewiduje, wyniesie nawet dwukrotnie więcej:

- 22 grudnia dostałem informację o kolejnej podwyżce, sześć dni później o kolejnej i według moich wyliczeń, następny rachunek powinienem zapłacić w granicach 17-18 tys. zł.

Zobacz także:

Rachunki opłacane z oszczędności

Piekarz z Wrocławia będzie musiał zmienić lokalizację swojej piekarni. Kamienica, w której dotychczas pracował, została wystawiona przez miasto na sprzedaż. Na adaptację nowego pomieszczenia odłożył pieniądze, które dziś wykorzysta na zapłacenie horrendalnych rachunków. Krzysztof Krajewski dziś jeszcze nie planuje podnosić cen pieczywa, ale albo będzie musiał to zrobić, albo będzie zmuszony zamknąć piekarnię:

- Takie rachunki to tragedia dla naszej branży, są nie do udźwignięcia.

Także inni przedsiębiorcy martwią się o przyszłość swoich biznesów. Kilkusetprocentowych podwyżek opłat nie da się wprost przenieść na produkty. Restaurator prowadzący we Wrocławiu restaurację z kuchnią polską i przedwojenną, zastanawia się co ma zrobić i boi się, że jeśli nie podniesie cen – splajtuje, a jeśli je podniesie, straci klientów:

- Za jednego pieroga klient ma płacić 10 zł? - pyta.

To oczywiste, że klienci, którzy także za wszystko płacą więcej, w końcu przestaną chodzić do restauracji, a pierogi ugotują sobie sami w domu.

Źródło: Wyborcza.pl