
Meiko Sakamoto to zwykła japońska dziewczyna, która z miłości do Chopina zaczęła studiować na Tokijskim Uniwersytecie Języków Obcych. Studiowała oczywiście język polski. W trakcie studiów kilkakrotnie odwiedzała nasz kraj. Raz została tu nawet 9 miesięcy ucząc się języka Chopina. Dziś płynnie mówi po polsku i prowadzi w Tokio cukiernię, w której sprzedaje polskie pączki.
Cukiernia z polskimi pączkami w japońskim mieście
Meiko początkowo sprzedawała obwoźnie „bento”, czyli zestawy obiadowe. Jej potrawy sprzedawane z foodtrucka na festiwalach, zawierały polskie dania: pierogi, gołąbki, rybę po grecku i pączki. W ten obwoźny sposób zaczyna w Japonii wiele restauracyjnych biznesów:
- Szło mi różnie, zależnie od tego, gdzie się zatrzymałam. Ale wiedziałam, że muszę się w czymś wyspecjalizować, że nie mogę gotować wszystkiego — to mi zabierało zbyt dużo czasu. Poradziłam się mojego przyjaciela, na co mam się zdecydować: "Oczywiście, że na pączki!" - odpowiedział. Faktycznie japońscy klienci bardzo je chwalili — że smaczne, że lekkie, że mają taki ładny kształt. Nawet to słowo ładnie brzmi po japońsku. Skupiłam się więc na pączkach.
Na pytanie magazynu „Wysokie Obcasy”, gdzie nauczyła się smażyć polskie pączki, odpowiada:
- Sama się nauczyłam, z polskiej książki kucharskiej. Ja jestem taka Zosia Samosia. W Polsce je tylko kupowałam. Przyznaję — dużo, żeby dobrze zapamiętać ten smak.
W jej sklepie można dostać bardzo różne pączki. I te klasyczne, uwielbiane także u nas, z nadzieniem różanym czy malinowym. Ale także z czekoladą, wybierane raczej wyłącznie przez japońskich klientów.
W asortymencie cukierni zawsze jest jakiś smak eksperymentalny. Czasem jest to zielona herbata, smak brzoskwiniowy z migdałami, kasztanowy. Bywają także pączki z… kiełbasą.
Czym się różnią polscy klienci cukierni od japońskich? Różnice są jak z Barei
Meiko Sakamoto, która nazywa siebie „panią Pączkową", wszystko robi sama. Ciasto wyrabia wieczorem, formuje kulki i na noc wkłada je do lodówki, a rano wyjmuje, żeby urosły w cieple. Potem je smaży, a o 11:30 otwiera lokal i staje za ladą. Któregoś dnia udało jej się nawet sprzedać tysiąc sztuk.
Co mówi o różnicach kulturowych, które obserwuje u swoich polskich i japońskich klientów?
- Jako sprzedawczyni pączków mogę stwierdzić, że przy ladzie Polacy i Japończycy zachowują się zupełnie inaczej. Po pierwsze Japończycy zamawiają chętnie także czekoladowe pączki; Polacy nie zamawiają ich nigdy, chyba że od dawna nie mieszkają w Polsce.
- Japończycy biorą to, co jest w menu, Polacy zawsze mnie pytają, co mam na zapleczu... Bardzo mnie to śmieszy, bo to jest dokładnie tak, jak w polskich filmach. Uwielbiam polskie filmy z PRL-u - mówi. Szczególnie filmy Barei. (…) Potrafił chwytać absurdalne sytuacje i robić świetne komedie o tematyce wciąż aktualnej, nawet w tak odległym kraju, jak Japonia!
Ale pączków z kiełbasą chyba nawet sam Bareja by nie wymyślił.
Źródło: wysokieobcasy.pl, Facebook/ Pączki ポンチキヤ