Maja Hirsch to aktorka filmowa i teatralna. 44-latka wzięła udział w telewizyjnym show „Przez Atlantyk”, realizowanym przez stację TVN. Zadanie polegało na tym, żeby grupa celebrytów, niemających nic wspólnego z żeglowaniem, pod okiem profesjonalnego kapitana przepłynęła Atlantyk.

Uczestnicy rejsu stanowili załogę, która sama brała udział w wachtach i dbała o aprowizację. To powodowało sporo trudności. Załoga mogła jeść tylko to, co sama kupiła przed rejsem i co zmieściło się na niewielkiej łodzi, a czterogodzinne wachty powodowały, że celebryci nie przywykli do morskiego życia, ciągle narzekali na brak snu. Jak poradzili sobie z wyżywieniem?

Maja Hirsch przed uczestnictwem w rejsie była na diecie

Aktorka od kilku lat jest na diecie keto, krytykowanej przez wielu lekarzy i dietetyków. To rodzaj odżywiania, który polega na ograniczeniu węglowodanów i zwiększeniu w pożywieniu białka i tłuszczu. W rozmowie z portalem Jastrząb Post" wyznała jaką kuchnię najbardziej lubi:

- Każdą kuchnię lubię. Jestem strasznym łasuchem, sybarytką i uwielbiam jedzenie. Ale od kilku lat jestem zwolenniczką kuchni niskowęglowodanowej, dosyć wysokotłuszczowej, ale też nęci mnie wegetarianizm. Na razie jestem na keto, póki co, a dalej będzie zobaczymy, bo nie jestem fanatyczką i nie upieram się przy jednej rzeczy na całe życie.

Redaktorka Jastrząb Post" zapytała aktorkę jak ta poradziła sobie na Atlantyku, na którym uczestnicy programu byli tak bardzo długo i podczas rejsu nie wszystkie produkty były dostępne.

Zobacz także:

- Posłuchaj, generalnie nie poradziłam sobie jeśli chodzi o dietę keto – odpowiedziała aktorka.

- To znaczy poradziłam sobie tak, że wzięłam ze sobą jedzenie z Polski, dosłownie. Włożyłam  do dwóch paczek swoje jedzenie ketogeniczne, ale w momencie kiedy pakowaliśmy łódkę był bardzo duży chaos i było bardzo mało czasu i włożyłam to swoje jedzenie gdzieś głęboko. W związku z tym po tygodniu skończyły mi się moje ketogeniczne zapasy i dalej musiałam jeść to co wszyscy, czyli głównie wegetariańsko i wegańsko oprócz kilku ryb, które złowiliśmy.

- Mieliśmy jeszcze jakieś steki, a tak to jadłam to co wszyscy, czyli świeże awokado, świeże owoce.

Czy taka gwałtowna zmiana diety wpłynęła na figurę 44-latki?

Dziennikarka była ciekawa, jak przymusowa zmiana diety, która pojawiła się dość niespodziewanie, miała wpływ na sylwetkę czy samopoczucie uczestniczki telewizyjnego show.

- Wpłynęło to na moją figurę tak, że mocno spuchłam, bo długo nie jadłam węglowodanów a w momencie kiedy zmieniam generalnie dietę z ketogenicznej na tę zwykłą to po prostu zbieram wodę.

- Ale jakoś nie bardzo się tym przejmowałam w tamtym miejscu. Bardziej się przejmowałam tym, że jest mi gorąco, bardziej się przejmowałam tym, żeby pospać trochę dłużej. I tak naprawdę byłam oczarowana widokami, a jedzenie to tak odłożyłam. Stwierdziłam, że jak to się skończy, to wrócę do tych swoich nawyków i jakoś to przetrzymam - dodała Hirsch.

Pochwalacie takie podejście? Też podczas wyjazdów, wyjścia ze znajomymi do restauracji czy choćby przyjęcia u rodziny odkładacie na potem swoje dietetyczne cele?

Źródło: Youtube/Jastrzabpost, wapteka.pl