Pandemia COVID-19 odbiła się praktycznie na każdym aspekcie naszego życia. Nie możemy stacjonarnie kupić butów na zimę, która przyszła z zaskoczenia. Z racji, że siłownie zostały zamknięte, większość z nas przestała uprawiać sport. Dom stał się miejscem, w którym nie tylko odpoczywamy, ale również uczymy się oraz pracujemy. Wszyscy tęsknią za normalnością i zadają sobie pytanie, czy to się kiedyś skończy?

Odpowiedź nie jest oczywista

I tak i nie. W końcu nigdy już nie będzie tak samo, jak dawniej. Dzięki pandemii odkryto bowiem, że wiele rzeczy da się zrobić bez wychodzenia z domu i w ten sposób ograniczyć na przykład niepotrzebne koszty związane z transportem. Nie ulega jednak wątpliwości, że mnóstwo elementów z naszego „starego życia” powinno wrócić do normalności. W końcu siedzenia w szkolnej ławce czy wyjścia do restauracji z przyjaciółmi, nie da się zastąpić konferencją wideo.

Przedsiębiorcy powiedzieli „dość”

Należy jednak pamiętać, że na obostrzeniach rządu cierpią nie tylko nasze stosunki międzyludzkie, ale również budżet. Miliony osób w całej Polsce zostały bowiem pozbawione możliwości godnego zarabiania pieniędzy. Wśród nich znaleźli się m.in. restauratorzy, którzy mimo zakazów w ostatnich tygodniach, zaczęli masowo otwierać swoje lokale gastronomiczne i serwować jedzenie przy stolikach.

Taka sytuacja sprawiła, że rząd postanowił od 1 lutego zacząć luzować obostrzenia związane z COVID-19. Według nieoficjalnych informacji, w pierwszej kolejności zostaną otwarte sklepy w galeriach handlowych, a następnie hotele. O siłowniach i restauracjach nie ma na razie mowy. 

Zobacz także:

Restauratorzy nie ustąpią

Z racji, że wprowadzone przez rząd zakazy w świetle prawa są nielegalne, większość przedsiębiorców nie zamierza się już do nich stosować. Na szali stoją bowiem dorobki ich życia. Restauratorzy wolą więc otworzyć lokal i dostać mandat, a nawet pójść do sądu, w którym i tak wygrają, aniżeli przez kolejne miesiące nie mieć za co żyć. 

A wy, co o tym myślicie?