Chyba każdy ma swój ulubiony lokalny sklepik. Znacie właściciela, a on zna was, często nawet z imienia. Wie, że co tydzień kupujecie konkretną gazetę i zostawia ją dla was, a w sobotę zawsze bierzecie coś słodkiego.

Robienie zakupów w takich warunkach jest dla wielu wciąż dużo przyjemniejsze niż w kupowanie sieciowym gigancie, w którym jesteście anonimowi. Chętnie całe tygodniowe zakupy robilibyście raczej w tych mniejszych placówkach. Tylko dlaczego w tych sklepach wszystko jest takie drogie?

Jak zmieniają się zwyczaje zakupowe Polaków?

Pandemia, a potem inflacja wpłynęły na to, w jaki sposób i gdzie robimy zakupy. Lockdown i potrzeba ograniczenia kontaktów społecznych jako pierwsze negatywnie doświadczyło właścicieli małych, lokalnych sklepów.

Z reguły są to placówki o niewielkiej powierzchni, w której limity osób powodowały, że w środku kręcił się jeden czy dwóch klientów, a cała reszta czekała w ogonku na zewnątrz. Do tego osoby, które nie chciały bez potrzeby stykać się z obcymi w sklepach, zaczęły częściej niż zwykle robić zakupy przez internet, zamiast wychodzić do osiedlowego sklepiku.

Zobacz także:

Z kolei rosnąca inflacja sprawiła, że różnice w cenach pomiędzy lokalnymi spożywczakami i warzywniakami, a dyskontami i marketami zaczęły być się jeszcze większe. Dziś, na decyzje o tym, czy po cukier pójdziemy do przyjaznego prywatnego sklepiku, czy do dyskontu, decyduje cena, a nie sympatia do właściciela.

Jan Jungst jest właścicielem sieci małych warszawskich warzywniaków już zauważył, że zaczął tracić klientów. O swoich obserwacjach opowiedział portalowi Wyborcza.biz:

- Klasa średnia to moi klienci. Mówią mi, że nie będzie ich stać na zakupy u mnie — mówił szczerze Jungst.

Dotychczas klienci wybierali produkty wyższej jakości, dlatego przychodzili po nie do niego, a nie do marketów. Teraz to się zmienia:

- Cena stanie się dla wielu podstawowym kryterium.

Dlaczego w osiedlowych sklepach wszystko jest takie drogie?

Ceny w hurtowniach produktów spożywczych nie dla każdego są takie same. Im większy sklep kupuje dla siebie większą ilość produktów, tym wyższe dostaje rabaty. W rezultacie koszt zakupu produktów przez większe placówki jest niższy, mogą one więc ustalać potem na nie niższe ceny detaliczne.

Najwięksi odbiorcy, jak dyskonty czy hipermarkety czasem mają też własne centra dystrybucyjne, a w towar często zaopatrują się u samych producentów. To dodatkowo obniża im koszty zakupu towaru, a w rezultacie ceny.

Porównując ceny podstawowych produktów w osiedlowych sklepach i dyskontach, warto zauważyć także, że te większe kuszą klientów promocjami, na które nie mogą pozwolić sobie drobniejsi sklepikarze. Szukając promocji i okazji w czasach, gdy ceny szaleją, zwróćcie jednak uwagę na nieuczciwe praktyki dużych sklepów.

W  ich ofercie pojawiają się bardzo niskie ceny konkretnych produktów, a tymczasem inne, które tworzą koszyk zakupowy wcale nie są takie niewysokie. W rezultacie idziecie do sklepu, żeby zapłacić mniej, a w efekcie przy kasie i tak czeka na was „paragon grozy”.

Źródło: wyborcza.biz