Gazeta Wyborcza ujawniła wyznania jednego z ochroniarzy prezesa TVP Jacka Kurskiego. Tuż przed publikacją artykułu ochroniarz wycofał zgodę na publikację rozmowy, tłumacząc to tym, że jego doniesienia były spreparowane, powstały pod wpływem emocji i miały być zemstą na byłym przełożonym.

Gazeta jednak opublikowała rozmowę zdradzającą jak prezes Kurski wykorzystywał służbowe zasoby, w tym majątek, flotę samochodową i pracowników do prywatnych celów. Czy doniesienia okażą się prawdziwe?

Czy prezes Jacek Kurski nadużywał uprawnień?

Jeden z byłych pracowników ochrony zatrudnionych przez Telewizję Polską zdradził dziennikarzowi Wyborcza.pl Kacprowi Sulowskiemu szczegóły swojej pracy dla prezesa Jacka Kurskiego.

Jako potwierdzenie przekazał też zrzuty sms-ów i wiadomości wysyłanych przez komunikator WhatsApp, jakie otrzymywał z poleceniami służbowymi wykonywania prywatnych zleceń dla przełożonego i jego rodziny.

Zobacz także:

Czy prawda jest, że ochroniarze TVP robili zakupy dla żony prezesa i wozili jej 2 kanapki jadąc po 20 km w jedną stronę? Portal Wyborcza.pl opublikował wiele mówiące cytaty ze screenów:

-Miś czy ktoś może kupić te czekoladki dla mnie w Galerii Mokotów na 0 level w sklepie Lindt? Za 100 zł. Są na wagę.

-Weźcie z Kaprysa (bar na terenie TVP przy Woronicza) dwie kanapki i zawieźcie Asi do domu.

- Napisz smsa do mojej żony czy chce, żebyś przywiózł jedzenie teraz w czasie basenu Please.

W wigilię 2019 roku ochroniarz otrzymał następująca prośbę od Jarosława Kurskiego:

- Bądź uprzejmy zapałki kupić superExpress.

Pracownik ochrony opowiadał też o tym, że z domu prezesa Kurskiego raz, dwa razy w tygodniu odbierał worki z brudnymi rzeczami i zawoził je do pralni, a następnie odwoził z powrotem do domu prezesa w Wesołej.

Pracownicy ochrony podczas nieobecności gospodarzy, w godzinach pracy i służbowymi limuzynami podjeżdżali do ich domu pod Warszawą, żeby nakarmić kota prezesa. Podczas pobytu żony prezesa w szpitalu, codziennie wozili jej tam obiady, Zdarzało im się przewozić syna Jacka Kurskiego czy wieźć zatrudnioną w jego domu kucharkę do ośrodka na Mazurach.

Korzystanie z zasobów służbowych do celów prywatnych jest nielegalne

Pracodawca nie może zlecić pracownikowi innej pracy niż ta, do której został on zatrudniony, szczególnie gdy zaspokaja ona prywatne potrzeby pracodawcy. Korzystanie z samochodu służbowego do celów prywatnych wymaga pisemnej zgody pracodawcy i jest zwykle ograniczone do konkretnych sytuacji.

Każdy pracownik, nawet na najniższym stanowisku, mający w pracy dostęp do służbowych narzędzi i sprzętów wie, że zabranie z pracy choćby kartki do rysowania czy długopisów dla dzieci, jest kradzieżą. Nie wolno zabierać do domu służbowej kawy, papieru toaletowego czy innych materiałów, które pracodawca kupuje do użytku służbowego. To jest jasne dla każdego. Czy to więc możliwie, że politycy i osoby na eksponowanych stanowiskach o tym nie wiedzą?

W 2019 roku miało miejsce inne głośne nadużywanie pozycji służbowej do prywatnych celów. Tym razem chodziło o podróże lotnicze. Marszałek Sejmu VIII kadencji w latach 2015–2019, Marek Kuchciński, został oskarżony o wykorzystywanie rządowych samolotów do prywatnych lotów. Polityk z powodu podejrzenia o nadużycia stracił stanowisko. Pomimo upływu ponad 2 lat od ujawnienia afery prokuratura nadal prowadzi śledztwo, a Marek Kuchciński nie został jeszcze o nic oskarżony.

Źródło: Wyborcza.pl ,rp.pl