Nowy rok zawsze przynosił duże dochody w branży fitness. Wzmożone zainteresowanie aktywnym trybem życia, było podyktowane nie tylko chęcią zgubienia dodatkowych kilogramów zdobytych podczas świąt, ale również noworocznymi postanowieniami. Niestety, tym razem zapał początkujących sportowców zgasiła pandemia.

Siłownie w kryzysie

Siłownie, z niewielkimi przerwami, są zamknięte od marca. Niedługo minie rok od kiedy branża fitness praktycznie przestała zarabiać. Nic więc dziwnego, że Polska Federacja Fitness zaczęła walkę z rządem. Jej celem jest nie tylko otwarcie klubów, ale również wypłata odszkodowania.

Przedsiębiorcy nie rozumieją, dlaczego siłownie pozostają tak długo zamknięte. W końcu to miejsce, które pozwala utrzymać ludziom zdrowe ciało i umysł, co w obliczu panującej pandemii jest szczególnie istotne. Branża fitness zgodnie twierdzi, że kluby powinny zostać otwarte pod warunkiem zachowania w nich reżimu sanitarnego.

Z kolei rząd mówi nie tylko o dotykaniu przez wiele osób tego samego sprzętu, ale również zwraca uwagę na konieczność ograniczenia przemieszczania się ludzi. Im mniej miejsc, do których mogą wyjść, tym mniejsze ryzyko, że koronawirus się rozprzestrzeni.

Zobacz także:

Zamknięte siłownie to bezpośrednia przyczyna nadwagi

Powyższe argumenty nie przemawiają ani do przedsiębiorców ani tym bardziej do osób, które marzą o powrocie do regularnych ćwiczeń. Bowiem siedzenie w domu nie tylko ogranicza ruch, ale także sprzyja podjadaniu… Czekolada, żelki, słodzone napoje – to codzienność. Nie mówiąc już o dodatkowych kilogramach ze Świąt Bożego Narodzenia.

Rząd wyznaczył termin otwarcia

Okazuje się, że rząd planuje otwarcie siłowni wiosną, na przełomie marca i kwietnia. Ten termin nie jest jednak pewny, a niektórzy mogą go nawet nie doczekać. Bowiem, jeśli liczba zakażeń utrzyma się na tym samym poziomie lub zacznie rosnąć, przedsiębiorstwa wciąż nie będą mogły przyjmować swoich klubowiczów.