W głębokim PRL-u ludziom nie było specjalnie do śmiechu. W sklepach pustki, w telewizji tylko dwa rządowe kanały i takie samo reżimowe radio. Gdy obywatele chcieli posłuchać dobrej muzyki, musieli polować na płyty czy pocztówki dźwiękowe, które czasem można było dostać w klubach Międzynarodowej Prasy i Książki (dzisiejszy Empik).

Chcąc usłyszeć co się dzieje w kraju, próbowali nasłuchiwać radia Wolna Europa. A chcąc kupić kawałek mięsa, musieli stać w długich kolejkach.

W takich realiach, gdy już rodziny przebrnęły przez trudne przygotowania do Bożego Narodzenia, ignorowanego przez komunistyczną, a przy tym świecką władzę, wszyscy z ulgą szykowali się do przywitania nowego roku. Jak witano nowy rok w PRL-u?

Władza ludowa tworzyła własną sylwestrową tradycję

Sylwester był neutralnym, nowym świętem, które rządzący mogli bezpiecznie celebrować. Pozwalali więc hucznie bawić się Polakom. Magazyn Polityka tak wspominał tamte Sylwestry:

Zobacz także:

- Władza komunistyczna przywiązywała wielką wagę do symboli. Minimalizowała Boże Narodzenie, akcentowała Sylwestra. Tworzyła własne tradycje. Miejscem zabaw stała się aula Politechniki Warszawskiej.

Polacy bawili się na balach, spotykali się w kawiarniach i w domach na prywatkach. Każdy ostatni dzień starego roku żegnano uroczyście, a nadchodzący nowy rok zawsze był nadzieją na nadchodzący, lepszy czas.

Sale balowe były przystrajane papierowymi ozdobami i balonami, a w czasie toastu zamiast fajerwerków rozrzucano papierowe serpentyny i zapalano zimne ognie. Pamiętacie je?

Co jadano podczas zabaw sylwestrowych w czasach PRL-u?

Oczywiście sylwestrowy jadłospis różnił się na przestrzeni lat. Polityka pisała o balu w Filharmonii w 1958 roku:

- Co było na stole? Kanapki, napoje w butelkach i tajemniczych karafkach oraz papierosy.

W latach 70. i 80. na stołach królowały jajka w majonezie, śledziki i talerze z wędlinami. Na gorąco podawano flaczki, a na eleganckich przyjęciach barszczyk.

Podczas pogłębiającego się kryzysu w latach 80. panie domu na prywatki przygotowywały zamienniki prawdziwych dań i na gorąco podawały „żabie oczka”, czyli gruby plaster mortadeli usmażony z sadzonym jajkiem lub zimną wersję „żabiego oczka”, a więc mortadelę faszerowaną jajkiem na twardo i układaną na półmiskach obok innych wędlin.

Do ciast zamiast bakalii dodawały pokruszone herbatniki i samodzielnie kandyzowaną....marchewkę.  Toasty wznoszono zaś głównie wódką i popijano oranżadą. Przed samą północą otwierano rosyjski szampan Sowietskoje Igristoje. 

Źródło: TVP.pl, Polityka.pl