Mamy bardzo dobrą wiadomość. Badacze potwierdzili, że polskie ryby z Morza Bałtyckiego zawierają mniejsze stężenie dioksyn niż jeszcze 20 lat temu. Wyjaśniamy, czym są dioksyny, czy są szkodliwe dla zdrowia i jak to się stało, że zanieczyszczenie bałtyckich ryb tym rodzajem toksyn ostatnio spadło.
Czym są dioksyny i na czym polega ich szkodliwość?
Dioksyny to bardzo ogólna nazwa trujących związków chemicznych. To substancje silnie toksyczne, które mogą się znajdować w otaczającym nas środowisku, a z niego przenikać do żywności.
Jeśli spożywamy produkty spożywcze z dioksynami, ma to negatywny wpływ zarówno na nasze samopoczucie, jak i na zdrowie. Ich obecność może wywoływać problemy związane z płodnością, trucizny te wywołują też mutacje w kodzie genetycznym i mogą zwiększać ryzyko wystąpienia niektórych chorób.
Najczęściej mówi się, że konsekwencją narażenia organizmu na tego rodzaju toksyny są:
Zobacz także:
- Problemy rozrodcze
- Zaburzenia rozwojowe
- Uszkodzenie układu odpornościowego
- Problemy hormonalne
- Nowotwory
Spada ilość dioksyn w Morzu Bałtyckim
Morski Instytut Rybacki w Gdyni to instytucja badawcza podlegająca Ministerstwu Infrastruktury. Instytut cyklicznie bada stężenie toksyn w środowisku morskim oraz to, jaki wpływ ma ono na żyjące w Morzu Bałtyckim ryby. Gazeta Trójmiejska o spadku stężeń toksyn w badanych rybach rozmawia z prof. Joanną Szlinder-Richert, zastępczynią dyrektora ds. naukowych Instytutu.
Ekspertka podkreśla, że w ostatnich latach w polskich wodach nie obserwuje się zwiększenia stężeń szkodliwych substancji. To samo dotyczy ryb żyjących na tym terenie. Jeszcze 20 lat temu były przypadki pobieranie próbek ryb, w których dopuszczalny poziom dioksyn był przekroczony.
Były to pojedyncze próbki, na które trafiali naukowcy,. Od tego czasu zostało podjętych szereg działań mających wpływ na zmniejszenie zanieczyszczenia środowiska.
Prof. Szlinder-Richert wyjaśnia, z czego wynika ta pozytywna zmiana:
- Tego spadku można było się spodziewać. Rośnie świadomość społeczna dotycząca środowiska, dbałości o nie i podejmowanych jest szereg działań, żeby zmniejszyć emisję dioksyn do środowiska.
Profesor mówi, że część zanieczyszczeń trafiających do Bałtyku spływa rzekami uchodzącymi do morza, jednak większość pochodzi z zanieczyszczenia powietrza:
- Duże znaczenie mają nasze paleniska domowe, czyli to, czym palimy w piecach. Sytuacja poprawia się, więc obserwujemy to w środowisku i w naszej żywności.
Co zrobić, by jeszcze poprawić stan wód morskich?
Poprawa nie jest możliwa bez zaangażowania nas wszystkich. Ekspertka przypisuje spadek zanieczyszczeń wody morskiej i pochodzącej z niej żywności, większej świadomości proekologicznej, jaką mają Polacy.
Uważa, że aby w dalszym ciągu poprawiać sytuację w tym zakresie, nie należy straszyć ludzi tym, że jedzą zanieczyszczone ryby, bo to nie jest prawda. Żywność, której zanieczyszczenie przekracza normy, nie może trafić do sprzedaży, a więc na nasze stoły.
Straszenie więc nie tylko nie będzie odnosiło skutków, ale też nie będzie zgodne z prawdą. Prof. Szlinder-Richert jest zdania, że najlepsze efekty dotyczące ochrony środowiska przynosi edukacja ludzi:
- Dlatego każdy z nas powinien poczuć się odpowiedzialny za środowisko, a co za tym idzie i za zdrowie nas wszystkich. Ograniczenie emisji zanieczyszczeń nie będzie możliwe bez zaangażowania obywateli.
Źródło: trójmiasto.wyborcza.pl, medonet, poradnikzdrowie.pl