Skandal, jaki wybuchł w jednej z warszawskich restauracji, związany z nadużyciami i agresją kierowaną przez menadżerów lokali do pracowników spowodował, że pracownicy restauracji zaczęli mówić. Nie chcielibyście pracować w takich warunkach. A czy naprawdę chcielibyście tam jeść gdybyście to wszystko wiedzieli?

Warunki sanitarne w restauracjach. Co na to sanepid?

Każda restauracja, zanim zostanie dopuszczona do pracy musi spełnić wiele wymogów sanitarnych. Odpowiednio urządzona kuchnia, przepisowa wentylacja czy odpowiednia ilość zlewów przeznaczonych do mycia różnych produktów, to podstawa. Także wszystkie zatrudnione osoby, dopuszczone do kontaktu z żywnością czy gośćmi, muszą mieć udokumentowane badania, wykluczające choroby zakaźne czy pasożytnicze.

Takie są przepisy, jednak jak opowiadają pracownicy stołecznych restauracji, te przepisy rzadko są przestrzegane. Szef kuchni Piotr Krupa, który wyjechał z kraju i nie zamierza dłużej tu pracować jest jednym z niewielu rozmówców „Wyborcza.pl”, który zdecydował się ujawnić nazwisko. Większość prosi o utajnienie danych, bo nadal pracuje na miejscu i boi się utraty pracy.

Krupa wspomina, że wiele lokali zatrudniając nowych pracowników nie respektuje przepisu okazania książeczek sanepidowych lub prosi o zrobienie badań w przyszłości:

Zobacz także:

- Widziałem też sytuacje, w których na czas wizyty sanepidu podpinało się zlew. Bo w restauracji musi być kilka zlewów: osobny do mycia rąk, warzyw i naczyń. A tam było mało miejsca, więc montowali go dla picu, na chwilę – opowiada.

Nieludzkie warunki pracy w restauracjach. Czasem bez umowy i pensji

Inny pracownik restauracji na Saskiej Kępie też nie ma dobrych doświadczeń z pracy:

- Kuchnia nieklimatyzowana, wyciąg nieserwisowany, mały dostęp do powietrza. Syf i brud. Jedzenie gniło w lodówkach, raz znalazłem w kuchni martwego szczura.

Pracownicy poruszają też inny temat, który w tej branży jest tajemnicą poliszynela: ludzie w restauracjach pracują bez umowy.

- Nad palnikami, na których pracowaliśmy, temperatura 70 st. C. Latem nie do zniesienia. Koleżanka po czterdziestce, którą życie zmusiło do tej pracy, w lipcu zemdlała. Wezwano do niej karetkę, była hospitalizowana. Ponieważ nie miała umowy, musiała za to zapłacić 400 zł.

W lokalach zdarza się też przemoc, na porządku dziennym jest mobbing. Pracownicy nie dostają regularnie pensji. Powszechne jest zaleganie właścicieli z wypłatami, a pracownicy ze wschodu nie dosyć, że zatrudniani są na dużo gorszych warunkach niż Polacy, swoje pobory dostają na samym końcu.

Czy w takich warunkach siedząc po drugiej stronie kuchennej ściany klienci mogą czuć się dobrze? Miejmy nadzieję, że nagłośnienie warunków pracy panujących w restauracjach spowoduje, że urzędnicy staranniej będą przeprowadzać kontrole, a właściciele poczują się w obowiązku zapewnienia dobrych warunków pracy. Oby wreszcie powiedzenie, które powtarzają pracownicy lokali, że „Kto pracował w gastronomii, w cyrku się nie śmieje” straciło na aktualności.

Źródło: Wyborcza.pl