Inflacja w styczniu wyniosła już 9,4%. To oznacza, że poziom cen wzrasta szybciej niż przewidywali ekonomiści. Ludzie tak bardzo czują podwyżki na własnej skórze, że niektórzy mówią już „dość”. Oczekują, że rząd regulacją cen pomoże im w planowaniu codziennych wydatków.

Polacy zwolennikami cen maksymalnych

Sondażownia UCE Research i Syno Poland, przeprowadziła na zlecenie Wyborcza.biz badanie, którego wyniki pokazały zmęczenie naszego społeczeństwa drożyzną i inflacją:

  • 41,7 proc. Polaków uważa, że rząd w obecnej sytuacji gospodarczej powinien wprowadzić ceny maksymalne na produkty spożywcze oferowane w sklepach
  • 35,2 proc. respondentów jest przeciwnego zdania
  • Co czwarty badany (23,1 proc.) kompletnie nie wie, czy ingerencja rządu w ceny coś zmieni

Krzysztof Zych z UCE Research nie dziwi się, że jest tak wielu zwolenników ręcznego sterowania gospodarką:

- Przewaga zwolenników tego rozwiązania mnie zupełnie nie dziwi. Polacy od dłuższego czasu są narażeni na drożyznę w sklepach i zwyczajnie mają tego dość.

Którzy wyborcy chcą interwencji rządu w ceny?

W badaniu określono także, zwolennicy, których partii politycznych chcieliby, żeby to rząd kontrolował ceny i na podstawowe produkty ustalał ceny maksymalne.

Zobacz także:

Doktor Krzysztof Łuczak z Grupy Blix, opracowującej aplikacje z kuponami zniżkowymi i rabatami komentuje, dlaczego zwolennicy większości partii politycznych chcieliby takiego rozwiązania: 

- Polacy bez względu na poglądy polityczne widzą co dzieje się sklepach. Z miesiąca na miesiąc jest coraz drożej i ciężko tego nie zauważyć. Nawet tym konsumentom, którym bliżej jest to rządowej strategii działania. To potwierdzają też wyniki powyższego badania.

Ale choć wyborcy większości tj. sześciu na siedem partii, są zwolennikami cen maksymalnych, to w czołówce znaleźli się wyborcy PSL i PiS, czyli prawdopodobnie najbiedniejsza część społeczeństwa:

  • PSL – Koalicja Polska – 52,3 % wyborców jest za cenami maksymalnymi
  • PiS – 47,7%
  • Koalicja Obywatelska – 38,5%
  • Konfederacja 34,4%

Ceny regulowane już mieliśmy. W PRL-u

Co oznacza ingerowanie rządu w rynkowe ceny produktów? To zawsze kończy się źle i to dla tych samych ludzi, których interwencja rządu miała uchronić przed inflacją.

O wprowadzeniu cen maksymalnych zaczęło się mówić po tym, jak 7 stycznia, wspomniał o tym Kazimierz Smoliński, poseł z ramienia PiS:

- Rząd chce wprowadzić ceny regulowane na niektóre produkty żywnościowe. Chcemy nawet wprowadzić ceny regulowane na podstawowe artykuły żywnościowe: chleb, cukier, mąkę, na takie rzeczy. Jeżeli inflacja będzie wzrastała, to nawet takie rozwiązanie może zostać wprowadzone.

Co prawda, niedługo potem poseł wycofał się z tego pomysłu stwierdzając, że to jego propozycja, a nie rządu, ale od tamtej pory w przestrzeni publicznej pojawia się temat „cen maksymalnych”.

Dlaczego jednak ekonomiście odradzają sterowanie gospodarka przy pomocy cen regulowanych? Gazeta.biz podaje prosty przykład:

- Jeśli sklep nie może sprzedać chleba drożej niż za 3 zł, a koszty surowców, produkcji, transportu i dystrybucji wynoszą 3,50 zł, to chleba ani nie opłaca się piec, ani nie opłaca się sprzedawać.

Konsekwencje tego są opłakane. Dla konsumentów, którzy są pozbawiani produktów pierwszej potrzeby i producentów, którzy w obliczu nieopłacalnej produkcji bankrutują.

Źródło: wyborcza.biz.pl