
Podczas wakacyjnych miesięcy Górny Śląsk stał się swojego rodzaju epicentrum pandemii w Polsce. Ogniska koronawirusa znajdowały się wówczas w kopalniach. Górnicy przenosili z kolei zakażenie na swoich bliskich. W zastopowaniu rozprzestrzeniania się COVID-19 w Katowicach, Zabrzu i okolicach nie pomagała duża gęstość zaludnienia tego terenu. Teraz sytuacja się powtarza.
Według danych, które Ministerstwo Zdrowia przekazało w poniedziałek, Górny Ślask znowu przoduje w statystykach zakażeń. Spośród 21 713 zakażonych w całej Polsce, aż 4374 dotyczyło mieszkańców województwa śląskiego.
W zatrzymaniu fali odnotowywanych zakażeń „nie pomogło” nawet zatkanie wydolności lokalnych podmiotów wykonujących testy. Oficerowie prasowi śląskiego Urzędu Wojewódzkiego zdradzają, że nagły przyrost zakażonych to tym razem efekt rozproszonych ognisk zakażeń.
– Mieszkańcy sami nie są w stanie nawet określić, od kogo mogli się zakazić – powiedziała dziennikarzom rzecznik prasowa wojewody śląskiego Alina Kucharzewska.
Rzecznik dodawała uspokajało:
– Domy opieki społecznej (miejsce najbardziej zagrożone śmiertelnym działaniem koronawirusa – przyp. red.) otoczyliśmy specjalnym nadzorem. Mieszkają tam osoby starsze, często schorowane. Dlatego jesteśmy w kontakcie ze wszystkimi domami – powiedziała Kucharzewska.
Na Górnym Śląsku, po wspólnej decyzji miejscowych władz z rządem RP, postanowili budować szpitale tymczasowe. Wzorem Warszawy, gdzie szybko zdecydowano się na budowę takich szpitali na Stadionie Narodowym, na Śląsku tego rodzaju placówki powstaną w Katowicach (Międzynarodowe Centrum Kongresowe) czy w Pyrzowicach (hale magazynowe lotniska).
Do tej pory w Polsce zarejestrowano ponad 596 tys. przypadków zakażeń koronawirusem. Z powodu COVID-19 umarło dotychczas z kolei 8375 osób w kraju.
Źródło: interia.pl, katowice.naszemiasto.pl