Wygląda na to, że Biedronka, Lidl, Kaufland i pozostałe sieci supermarketów będą musiały przygotować się na poważną rywalizację. Rosyjska sieć dyskontów Mere wkracza na polski rynek.

Do tej pory nie otwarto w Polsce nawet jeszcze 10 sklepów tej sieci, ale władze firmy zapowiadają rozłożoną w czasie ekspansję i otworzenie nad Wisłą nawet 100 „twardych dyskontów”. Co właściwie znaczy to określenie?

Czym są „twarde dyskonty”?

Eksperci zwracają uwagę, że sklepy Mere nie odbiegają wyglądem od typowych dyskontów z lat 90. Zamiast regałów - palety, zamiast efektownie ułożonych produktów – wielkie stosy bardzo tanich produktów w zbiorczych opakowaniach prawie jak w typowej hurtowni.

Zobacz także:

Rosyjska sieć zamierza konkurować z innymi sklepami właśnie ceną. Władze sieci założyły, że uda im się to uzyskać dzięki niski marżom nakładanym na producentów i dostawców oraz ścisłą współpracę z niewielkimi przedsiębiorstwami.

W sklepach Mere 70% asortymentu stanowią zazwyczaj artykuły spożywcze, a pozostałe 30% to produkty „nie-żywnościowe”, czyli m.in. tzw. chemia. W rosyjskiej sieci nie kupicie za to większości świeżych produktów, takich jak większość nabiału, mięsa, owoców czy warzyw.

Czy w rosyjskim sklepie Mere będą dominowały rosyjskie produkty?

Tego typu praktyka motywowana jest obawą przed stratami. Dominują więc produkty o dłuższym terminie ważności. Co ciekawe, w sklepach nie uświadczycie za to zbyt wielu produktów pochodzących zza wschodniej granicy.

Mere stawia bowiem na współpracę z mniejszymi polskimi producentami, których jakość jest w stanie zadowolić polskich klientów. Ponadto, rosyjski dyskont ma oszczędzać także na reklamie i marketingu, co w rezultacie przekładać się ma na niższe ceny niż u konkurencji.

To wszystko ma sprawić, że ceny w rosyjskim „twardym dyskoncie” mają plasować się na poziomie nawet o 20% niższym niż u konkurencji. Zdecydujecie się na zrobienie zakupów w tego typu sklepie?

Źródło: wiadomoscihandlowe.pl