Jedzenie w polskich szpitalach pozostawia zwykle wiele do życzenia. Informowaliśmy ostatnio o skandalicznych posiłkach, jakie w podawano ciężarnym pacjentkom na oddziale patologii ciąży w jednej z placówek.

Z kolei inny nasz artykuł opisywał przyznanie zaledwie 19 szpitalom spośród 58 zgłoszonych certyfikatu dobrego żywienia. Takie wyniki przestają dziwić po krótkim przeglądzie szpitalnego menu.

Jak wygląda szpitalne jedzenie dla młodych matek?

Na tę palącą sprawę zwróciła uwagę ostatnio Katarzyna Szulc, dietetyk dzieci i karmiących matek. Specjalistka postanowiła podzielić się z szerszą publicznością tym, co wysyłały jej zdesperowane młode matki w prywatnych wiadomościach w serwisie Instagram.

Jak w tej chwili wyglądają obiady, kolacje i śniadanie na oddziałach położniczych w Polsce? Zobaczcie sami. Mamy nadzieje, że nie przejdzie wam apetyt na jedzenie…

Zobacz także:

Kromka białego chleba z masłem i jajkiem lub z kleksem sera twarogowego na  śniadanie, głodowe porcje makaronu z białym serem na obiad – czy tak powinno wyglądać żywienie dla ciężarnych kobiet i pań tuż po porodzie?

Co o szpitalnym jedzeniu sądzą młode matki?

Wpis dietetyczki wywołał lawinę komentarzy innych kobiet, które potwierdzały opinie Szulc, która stwierdziła, że odkąd ona urodziła swoje dzieci, w szpitalach dalej nic się nie zmieniło pod względem wyżywienia.

Dokładnie takie posiłki dostawałam przed i po porodzie. Kolacja o 17, śniadanie o 8 następnego dnia, czyli 15 godzin przerwy między posiłkami. Z głodu nawet spać nie mogłam. To był początek pandemii i niechętnie przekazywano paczki od rodziny. Na dodatek 24 h przed planowanym wywoływaniem porodu nie wolno mi było nic jeść. Jak potem mieć siłę na poród?! – napisała jedna z komentujących.

Inna z pań podeszła do tematu z nieskrywaną nutą ironii:

Pysznie, zdrowo, kolorowo. Od razu chce się rodzić i jak najszybciej uciekać do domu... To jest dramat.

To tylko kilka z wielu podobnych opinii, które przewijają się w tego typu wpisach i pod takimi zdjęciami. Wiele kobiet mówi wprost, że pobyt na porodówce niechybnie zakończyłby się głodówką, gdyby nie jedzenie dostarczane przez rodzinę.

Promykiem nadziei w tej fatalnej sytuacji żywieniowej na salach szpitalnych jest fakt, że na mapie naszego kraju pojawiają się pojedyncze placówki, w których do kwestii odżywiania pacjentów podchodzi się z większym rozmysłem, a dieta cukrzycowa nie ogranicza się do odebrania pacjentom dżemu i marmolady…

Źródło: Instagram