Problem braku pracowników na plantacjach truskawek jest z roku na rok coraz poważniejszy. Niezebrane owoce gniją na polu i generują rolnikom koszty, a to przekłada się na wyższe ceny truskawek na bazarach. W tym roku brak rąk do pracy na plantacjach jest jeszcze mocniej odczuwalny niż zwykle. 

Dużo wakatów, a chętnych brak 

Jak mówią plantatorzy, w tym roku znów jest bardzo trudno o pracowników sezonowych do zbierania truskawek. Ogłoszeń o pracę jest dużo, jednak mało kto na nie odpowiada. Sprawę opisała „Rzeczpospolita”.

Na popularnym portalu ogłoszeniowym w tym roku w dziale pracy sezonowej i dorywczej znajduje się ponad 50 tysięcy ogłoszeń i duża część z nich dotyczy zbierania owoców. Ale chętnych nie ma. 

Zobacz także:

– Znam wielu plantatorów, którym zostają truskawki na polu. I po prostu gniją, bo nie znaleźli nikogo do pracy - powiedział w rozmowie z money.pl Daniel Syndoman.

Jaka jest stawka za zbieranie truskawek?

Zdesperowani rolnicy proponują w ogłoszeniach o pracę naprawdę atrakcyjne stawki. Osoby zainteresowane zbieraniem truskawek w Polsce mogą liczyć na zapłatę w wysokości od 20 do 23 złotych za godzinę pracy. Ale nawet to nie przekonuje wielu osób i plantatorzy wciąż szukają rąk do pracy. 

Taka sytuacja na plantacjach przełoży się na ceny w sklepach. Truskawki i inne płody rolne będą jeszcze droższe, co dodatkowo podwyższy inflację. 

Co więcej, wciąż powszechnym procederem jest oszukiwanie na truskawkach. Nieuczciwi sprzedawcy zagraniczne truskawki sprzedają na stoiskach jako polskie.

– Polska truskawka jest czerwona, słodka i soczysta, ale trzeba za nią płacić 22 zł, bo tyle kosztuje jej wytworzenie. Grecka jest zrywana zielona i dojrzewa w transporcie na naczepie ciężarówki. Kosztuje tylko 10 zł i jest sprzedawana jako polska - powiedział na konferencji w Sejmie Daniel Oliszewski z Lewicy.

Przez suszę polskie truskawki są droższe, na czym korzystają oszuści sprowadzając tańsze truskawki z zagranicy. Cierpią na tym polscy rolnicy, którzy mają problemy ze sprzedażą krajowych truskawek.

Źródło: money.pl