Michał Kołodziejczak, lider związku rolników Agrounia, wciąż nie daje za wygraną. Od wielu tygodni kontroluje sklepy dużych sieci w Polsce i zwraca uwagę na różne nieprawidłowości i komentuje to, co mu się nie podoba w działalności tych sklepów. Pisaliśmy już o problemie z marnowaniem polskich czereśni, które nie trafiają do sprzedaży w supermarketach – zamiast nich sprzedawane były owoce pochodzące z innych krajów. Tym razem Kołodziejczak poruszył temat zepsutej żywności w sklepach.

Skąd zepsuta żywność w supermarkecie?

Jakiś czas temu na profilu Agrounii na Facebooku pojawiło się nagranie dotyczące zepsutego mięsa i wędlin w Lidlu. Michał Kołodziejczak, lider Agrounii kontynuuje temat i tym razem wybrał się na zaplecze jednej z warszawskich Biedronek, by sprawdzić, jak tam wygląda kwestia przechowywania produktów, które jeszcze nie trafiły na półki sklepowe. Można się mocno zdziwić!

Na szczęście tym razem na tyłach sklepu, nie stało w cieple mięso lub owoce czy warzywa, jednak Kołodziejczak podkreśla, że wiele znajdujących się tam produktów również nie wolno przechowywać w takich warunkach, jakie mają miejsce w upalny dzień.

Zobaczcie, to wszystko na słońcu. Majonezy, produkty spożywcze. Ptaki latają. Ile razy czytamy o tym, że woda w plastikowych butelkach nie może stać na słońcu? A gdzie ona stoi? Właśnie na słońcu(…) To jest skandal, ten sklep nie nadąża za tym, co robi, nad obrotem. Tu powinien być magazyn, to powinno być zamknięte. To są normalne warunki do trzymania żywności, którą my później kupujemy? Tu przed chwilą był kruk, który łaził tu, tu, po tamtej wodzie - mówi Michał Kołodziejczak na nagraniu udostępnionym na profilu Agrounii na Facebooku.

Zobacz także:

Wina sieci, nie pojedynczych sklepów?

Lider Agrounii usprawiedliwia jednak pracowników sklepów. Zaznacza, że problem jest systemowy i dotyczy całej sieci Biedronka, dlatego nie należy winić za to pracowników pojedynczych sklepów:

To jest problem zarządu Biedronki, a nie tych pracowników, którzy tutaj pracują. Co oni mają biedni zrobić? Dostawy przychodzą, to trzeba z samochodu ściągnąć. To nie jest błąd szeregowego, najniższego pracownika sklepu, tylko problem zarządu, który sobie nie radzi.

Kołodziejczak zwrócił także uwagę na fakt, że mały sklep zostałby ukarany ogromną karą przez służby sanitarne za przechowywanie żywności w takich warunkach, podczas gdy duże sieci sklepów czują się bezkarne.  

Źródło: Instagram