Dość już tych ponurych żartów. Okazuje się, i to całkiem serio, że COVID-19 można znaleźć w zamrażarce! A konkretnie w lodach.

Na razie strach padł na amatorów zimnych deserów w Chinach. Skażona partia trafiła do klientów w miejscowości Tiencin.

Wirus w jedzeniu

Za wpadkę odpowiada firma Tianjin Daqiaodao Food Company. Ze szczątkowych informacji wynika, że źródłem zakażenia partii słodkości mógł być jeden z pracowników.

Jeżeli jednak normy sanitarne były w fabryce przestrzegane, źródło wirusa mogło leżeć gdzie indziej. Chińczycy z fabryki lodów eksportowali mleko w proszku z Nowej Zelandii i serwatkę z Ukrainy.

Zobacz także:

Zakażonych mogło być niemal 5 tys. opakować produktu, który trafił do klientów. Chińskie służby od razu wzięły się za ich poszukiwanie.

Kwarantanną objęto za to już niemal 2 tys. pracowników wielkiej fabryki lodów w Tiencin. Informacja o zakażeniu partii żywności obiegła cały świat lotem błyskawicy.

I od razu wzbudziła kolejne dyskusje wśród wszystkich. Chodzi oczywiście o to, czy wirus może przetrwać w jedzeniu i czy taki pokarm grozi ludziom.

Co na to rządowi eksperci?

Sprawdźmy więc to na rządowych stronach. Jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny, nie ma dowodów na to, że żywność może być źródłem lub ogniwem transmisji koronawirusa.

Państwowi eksperci zaznaczają, że COVID-19 może utrzymać się na powierzchniach przez kilka godzin, ale potrzebuje do namnażania swoistego gospodarza, czyli człowieka.

Tak czy inaczej, nawet pomimo tego, że sprawa z koronawirusowymi lodami zdarzyła się w Chinach, powinno się zachować szczególną ostrożność.

Chodzi tu właśnie o produkty mrożone. Należy także zadbać o odpowiednie mycie zakupionych w sklepie produktów spożywczych.