Temat różnego traktowania osób zaszczepionych na COVID-19 i tych niechcących poddać się szczepieniu budzi w polskim społeczeństwie żywe dyskusje. Z jednej strony słyszymy, że osoby zaszczepione powinny mieć przywileje.

Podawany jest choćby argument o nieprzestrzeganiu początkowych założeń systemu tak zwanych paszportów covidowych w Polsce. Z drugiej strony podaje się przykłady innych państw europejskich, w których sytuacja taka jak w Polsce jest wręcz nie do pomyślenia.

Z relacji Polaków podróżujących po Europie dowiadujemy się, że Paryżu niemal niemożliwe jest zakupienie kawy na ulicy bez okazania tzw. paszportu covidowego. 

Z drugiej strony słychać słowa oburzenia przed próbami wprowadzenia ograniczeń w dostępnie do restauracji, klubów, muzeów czy nawet sklepów, dla osób niezaszczepionych.

Zobacz także:

Ten warszawski restaurator postanowił nie czekać na rządowe ustawy i sam wprowadził ograniczenia dostępu do swojej restauracji dla osób niezaszczepionych. Opowiada jak reagowali klienci i czy dziś zrobiłby to jeszcze raz.

Pierwsza knajpa w Polsce, która zaczęła wpuszczać tylko zaszczepionych

Artur Jarczyński, jest właścicielem restauracji der Elefant w Warszawie, która 1 października wprowadziła selekcję gości. Przed wejściem są sprawdzane paszporty covidowe. Do środka zapraszani są tylko ci goście, którzy pokażą paszport i udowodnią, że zostali zaszczepieni, są ozdrowieńcami lub mają negatywny test na obecność koronawirusa SARS-CoV-2.

Restaurator w rozmowie z Wyborcza.pl opowiada o swoich doświadczeniach z tamtego okresu. Pierwsze dni po wprowadzeniu ograniczeń były trudne:

- To prawda. Odbieraliśmy hejterskie telefony, także z groźbami. Ale to nie były telefony od naszych gości, obecnych ani potencjalnych. Ludzie dzwonili, sądząc po kierunkowych, z odległych rejonów Polski. Najbardziej kuriozalne było dla mnie nazwanie nas "nazistowskimi żydami". Po dwóch dniach, dzięki Bogu, te telefony umilkły.

I choć pierwotnie lekko spadła liczba gości restauracji, to dziś nie tylko wzrosła, ale właściciel uważa, że pojawili się całkiem nowi klienci, który wcześniej nie zaglądali do jego lokalu. Na pytanie, czy dziś ponownie zdecydowałby się na podobny krok, właściciel odpowiedział:

- Myślę, że była to decyzja zupełnie naturalna, oczywista. Latem podróżowałem po Europie i w zasadzie wszędzie proszono mnie o okazanie paszportu covidowego. Restauracja, kino, muzeum, teatr. We Francji nawet kupując kubek kawy na ulicy, musiałem udowodnić, że jestem zaszczepiony. Nie mam wątpliwości, że powinniśmy działać w ten sam sposób, podążać za najlepszymi wzorcami.

Jak weryfikowane  są paszporty covidowe w der Elefant ?

Pracownicy restauracji sprawdzają, czy goście posiadają ważny paszport covidowy, za pośrednictwem specjalnej aplikacji w telefonie:

- To bardzo prosta procedura. Wchodząc do lokalu, goście pokazują nam kody QR na komórkach, które sprawdzamy za pomocą specjalnej aplikacji. Kiedy zapali się zielona lampka, to znaczy, że wszystko w porządku.

W prowadzonej kontroli nie ma wyjątków, każdy chcąc wejść do środka musi się jej poddać. Przestrzegają tego nie tylko pracownicy, ale też sami goście. Restaurator opowiada anegdotę o tym, jak jedna z klientek widząc jak on wchodzi do restauracji omijając kontrolę i siada przy stoliku, wezwała kelnera i kazała sprawdzić tego pana.

Oczywiście szybko się wyjaśniło, że ten pan jest właścicielem, który kręci się, wchodzi i wychodzi, a był oczywiście sprawdzony wcześniej. Pokazuje to jednak, że sami klienci, chcąc czuć się bezpiecznie, pilnują przestrzegania zasad, które dają im to poczucie bezpieczeństwa.

Źródło: wyborcza.pl, Instagram/der.efefant.warszawa