Karol Okrasa rozpoczął swoją karierę w Telewizji Polskiej na antenie programu „Kuchnia z Okrasą”. To właśnie wtedy kucharz zyskał rozpoznawalność, która dodała mu wiatru żagle i zapewniła pracę w luksusowych hotelach i restauracjach. 

Gwiazdor był niedawno gościem programu „Jestem z PGR”, w którym opowiedział o swojej przeszłości w państwowych gospodarstwach rolnych. Celem programu Joanny Warechy jest zmiana sposobu, w jaki myśli się o osobach mieszkających czy pracujących w PGR. Słynny kucharz podkreślił, że była to dla niego niezwykła szkoła życia. 

Karol Okrasa mieszkał w PGR-ach

Kucharz miał okazję mieszkać w dwóch lokalizacjach: w PGR w Połoskach oraz w Pawłowicach. Wyznał jednak, że moment, w którym powiedział publicznie, że pochodzi z PGR, wcale nie był dla niego ciężki. Gwiazdor podkreśla, że było to normalne i nie uważał tego za coś, co odbije się negatywnie na jego wizerunku. 

„Pamiętam aromaty, smaki. Pamiętam smak mleka w proszku dla cieląt, które wykradaliśmy. Smak chleba skropionego wodą i posypanego cukrem. Paluszki maczane w maśle i obtaczane jeszcze w kryształowym cukrze. Ziemniaki parowane w parowniku. Pamiętam doskonale zapach świńskiej skóry opalanej między blokami. Odcinano nam kawałki skóry, które żuliśmy. Pamiętam zapach pierza, kiszenia kapusty. Absolutnie niesamowity aromat wędzenia. Wędziliśmy sami. My w jednym pokoju, kiełbasa w drugim i nie daj Boże post przed świętami” – wspominał melancholijnie Okrasa w wywiadzie.

Zobacz także:

Mistrz gastronomii z rozrzewnieniem opowiada o swoim dzieciństwie, które wspomina jako bardzo szczęśliwe. Zawdzięcza to przede wszystkim rodzicom.

Kucharskie początki Okrasy

Swoje pierwsze doświadczenia w gastronomii Okrasa zbierał w hotelu Jan III Sobieski, a następnie w Hotelu Bristol. To dwa bardzo prestiżowe warszawskie hotele wysokiej klasy. Wyznał jednak, że praca w takich miejscach pokazała mu, jak bardzo różnił się jego świat od tego „wielkomiejskiego”. Chociaż na początku było ciężko, kucharz podkreśla, że to właśnie doświadczenia z dzieciństwa czy młodych lat nauczyły go pozytywnie podchodzić do życia. 

„Ujawnił mi się za drzwiami chłodni. Otworzyłem je i myślałem, że mi się to śni albo zwariowałem i źle widzę. W lutym wchodzę do chłodni i widzę truskawki, winogrona, mandarynki, banany, kaki, karambole i wszystkie inne owoce i warzywa świata. Części w ogóle nie potrafiłem wtedy nazwać, bo widziałem je pierwszy raz w życiu” – opowiadał. 

Źródło: WP

Czytaj też: