Publiczna debata na temat tego, które miejsca najbardziej służą transmisji SARS-COV-2 rozpoczęła się już ponad rok temu.

Swój początek miała wtedy, gdy do opinii publicznej trafiły pierwsze ustalenia wirusologów i całej rzeszy specjalistów na temat natury wirusa.

Jak wyglądał początek pandemii koronawirusa w Polsce?

Wówczas dowiedzieliśmy się, że wirus koronawirus rozprzestrzenia się przede wszystkim drogą kropelkową. Potem także dodano ostrzeżenie przed drogą powietrzną.

Później rozpoczęła się dyskusja na temat tego, czy wirus może zostawać na klamkach, stołach i innych powierzchniach.

Zobacz także:

Wraz z tymi ustaleniami, ludzie zaczęli zastanawiać się, jak zakażenia po prostu uniknąć. Decyzja była prosta – spróbowano ograniczyć jak najbardziej kontakty międzyludzkie.

Zamknięto wiele zakładów pracy, firm, potem wprowadzono ograniczenia w liczbie wiernych w kościołach, a także klientów w sklepach.

Czy Polacy często zarażają się koronawirusem w sklepach spożywczych?

To właśnie placówki handlowe były posądzane o to, że są miejscem najczęstszych zakażeń koronawirusem w naszym kraju.

Poza wprowadzeniem słynnych już godzin dla seniorów i przedłużeniem godzin otwarcia, a także poza wprowadzeniem zasad o dystansie społecznym i ograniczeń w liczbie klientów, sklepy spożywcze funkcjonowały w naszym kraju normalnie.

Ostatni nagły przyrost zakażeń związany z rozprzestrzenianiem się trzeciej fali COVID-19 na nowo wzniecił dyskusje o tym, gdzie Polacy najłatwiej mogą zarazić się koronawirusem.

Czy w sklepach ponownie będą ograniczenia liczby klientów? O tym przeczytacie w innym naszym artykule: Od 20 marca lockdown w całym kraju. Czy sklepy spożywcze będą normalnie otwarte?

Oprócz sklepów, na cenzurowanym znalazły się także kościoły. W świątyniach obowiązują restrykcje związane z liczbą wiernych uczestniczących na mszach.

Gdzie najczęściej Polacy zarażają się koronawirusem?

Co na ten temat uważają fachowcy z inspekcji sanitarnej? Dane sanepidu nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

Do największej liczby zakażeń nie dochodzi w sklepach, ani w kościołach, ale w zupełnie innym miejscu.

Chodzi oczywiście o zakłady pracy, w których nieskrępowany, regularny, codzienny kontakt między pracownikami prowadzi do przekazywania sobie wirusa.

Na ostatniej konferencji prasowej w Radomiu poinformował o tym fakcie także minister zdrowia, Adam Niedzielski.

Członek rządu Mateusza Morawieckiego przekonywał, że szczególnie w obecnym okresie wzmożonego zagrożenia, pracodawcy powinni starać się umożliwić swoim pracownikom prace zdalną.