Wprowadzona przez rząd reglamentacja żywności, bardzo szczegółowo określała komu i ile mięsa się należy. Społeczeństwo zostało podzielone na dziewięć grup i każdej były przydzielone inne ilości i rodzaje mięsa do kupienia w ciągu miesiąca. Każda z grup dostała swoje kartki na ten produkt.

Większa część Polaków trafiła do grupy B, czyli osób pracujących, młodzieży i cudzoziemców. Ich kartki uprawniały do zakupu 3,5 kg mięsa miesięcznie. Grupę obejmującą młodzież w internatach czy emerytów w domach opieki, całkowicie pozbawiono kartek. Rolnikom nie przydzielono prawa do zakupu kurczaka i nikt nie wiedział dlaczego, a górnikom i matkom karmiącym pozwolono jeść dwa razy więcej mięsa, niż pozostałym.

Przydziały na mięso ograniczały ilość i wybór

Mając w ręku kartkę na mięso wcale nie można było być spokojnym, że pójdzie się do sklepu i kupi swoje przydziałowe 3,5 kilograma. Po pierwsze w sklepach nadal było pusto i zrealizowanie kartki było możliwe, gdy udało się trafić na dostawę, o której mówiło się, że „rzucili mięso” oraz „odstało się swoje" w długiej kolejce. Nie można też było kupić tyle, ile się chciało i tego, co się chciało. Kartka była podzielona na grupy odpowiadające jakości i rodzajowi mięsa. Grupy określały, jaką ilość danego rodzaju można nabyć i były następujące:

  • Mięso, grupa I (40 dag) – schab, karkówka, szynka z kością, łopatka, wołowina bez kości
  • Mięso, grupa II (85 dag) - żeberka, boczek, mielone, nerki, serce
  • Wędliny, grupa I (40 dag) – baleron, szynka, polędwica
  • Wędliny, grupa II (85 dag) – parówkowa, mortadela, pasztet, mielonki w puszkach
  • Kurczak – 1 sztuka na osobę, na miesiąc

Dlaczego żywność była reglamentowana?

W latach 80-tych XX w, gdy załamała się gospodarka planowana centralnie, ludzie zaczęli żądać uregulowania sytuacji tak, aby zdobycie żywności dla rodziny było jakkolwiek możliwe.

Zobacz także:

Wprowadzenie kartek na żywność, było jednym z postulatów „Solidarności”. Ludzie mieli dosyć pustych sklepów i ogromnych kolejek.

Codzienność w tym czasie wyglądała tak, że w sklepach spożywczych niemal nie było podstawowych towarów. Żeby zapełnić półki, sprzedawczynie ustawiały na nich dziesiątki butelek z olejem i zamiast zapas trzymać w kartonach w magazynie, rozstawiały wszystko, co miały, na półkach w sklepie. Podobnie pusto było w sklepach mięsnych. Tam na hakach zamiast kiełbasy i mięsa, wszędzie wisiała słonina. Bo jedynie jej, podobnie jak oleju, było pod dostatkiem.

Co można było kupić na kartki?

Kartki, wprowadzone w czerwcu 1981 roku, początkowo obejmowały jedynie mięso. Jednak ponieważ sytuacja gospodarcza cały czas pogarszała się i zaczynało brakować dosłownie wszystkiego, reglamentację rozszerzono na cukier, masło, mąkę czy nawet ryż i kasze.

Po pewnym czasie sprzedaż na kartki objęła też czekoladę, alkohol i benzynę. Z kolei słynny, znany z filmów, choćby filmu „Nie lubię poniedziałku” Tadeusza Chmielewskiego, deficytowy papier toaletowy, można było dostać po okazaniu pokwitowania z punktu skupu makulatury, potwierdzającego, że oddało się do skupu stare gazety. Przelicznik był prosty: za 1 kg oddanej makulatury należała się 1 rolka szarego, szorstkiego papieru.

Źródło: wprost.pl, muzhp.pl, allegro,pl,