Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest coraz trudniejsza. Po wielu tygodniach ukrywania się w lasach grupek imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu, wzmożonych działaniach polskich służb granicznych, w poniedziałek 8 listopada rozpoczął się kolejny etap konfliktu.

Tysiące migrantów z Bliskiego Wschodu próbuje masowo przekroczyć granicę z Polską. Informacje o tym jak poważna jest sytuacja są szczątkowe z racji tego, że na przygranicznych terenach panuje stan wyjątkowy i dziennikarze nie mogą swobodnie obserwować i opisywać opinii publicznej tego, co się dzieje przy polskiej granicy.

Reporterka Faktu, Agnieszka Kaszuba, opowiada o tym co widziała w kresowym mieście i jak zdarzenia komentują jego mieszkańcy.

W sklepach w Kuźnicy Białostockiej nie ma już nawet chleba

Ruch w sklepach przy polsko — białoruskiej granicy jest większy niż zwykle. Mieszkańcy obawiają się tego co będzie dalej, zaczynają więc robić zapasy i zamykać się w domach. Mieszkańcy relacjonują reporterce Faktu:

Zobacz także:

- Byłem w dwóch sklepach i zakupy zrobiłem dopiero w dyskoncie. A i tam była kolejka ogromna.

Dziennikarka sama dodała, że w sklepach nie ma już chleba i zaczynają znikać kolejne produkty spożywcze, a przed sklepami ustawiają się długie kolejki. Strach mieszkańców przed tym co czeka tereny przygraniczne słychać nie tylko w pogłoskach o ewakuacji:

- Tu przez ten stan wyjątkowy wszyscy się boimy. 

Z kolei rozmówcy Gazety Współczesnej obawiają się, że jak do ich wsi Kruglany wejdzie tłum migrantów, to w sklepach nic już nie zostanie:

- Miejmy nadzieję, że nasze służby sobie poradzą. Bo jest strach, nie przeczę. Jak ci ludzie przejdą, to pierwsze co zrobią, to zaczną demolować sklepy. Przecież oni są głodni.

Kierowcy tirów donoszą o coraz większej liczbie imigrantów

Najmłodsze dzieci zostały przez rodziców zatrzymane w domach. Przedszkola i pierwsze klasy szkoły podstawowej świecą pustkami. Wójt Kuźnicy, Paweł Mikłasz uspokaja, że wszystko działa normalnie:

- My nie zamknęliśmy placówek. To była akcja oddolna. Rodzice sami tak zdecydowali 

Ale niedługo po tym ogłoszeniu, miejscowa szkoła podstawowa ogłosiła, że do końca tygodnia wstrzymuje zajęcie szkolne. Mimo to wójt uspokaja i powtarza, że mieszkańcom nic nie grozi:

- To tylko pogłoski. U nas jest bezpiecznie. Rozmawiałem ze służbami i nic nam nie grozi. Ktoś niepotrzebnie podsyca i tak gorące emocje.

Tymczasem kierowcy tirów zmierzających w obu kierunkach granicy informują dziennikarkę, co widzą po drodze.

- Kiedy dziś rano przejeżdżałem granicę, widziałem tłumy ludzi ciągnące wzdłuż drogi. Było może około tysiąca osób. 

- Teraz koledzy przez radio mówią, że sytuacja narasta. W Korobczycach może być nawet pięć tysięcy uchodźców.

Źródło: fakt.pl, radio.bialystok.pl