ONZ szacuje, że każdego roku marnuje się na świecie 1,3 mld ton żywności. W Europie i Stanach Zjednoczonych trafia na śmietniki 222 mln ton. To tyle, ile produkuje cała Afryka. Przeciętny Europejczyk wyrzuca rocznie ok. 100 kg jedzenia.

Żywność ląduje w śmietnikach nie tylko w naszych domach. Dobre jeszcze do spożycia produkty tonami wyrzucają sieci handlowe. Wystarczy, że jedna mandarynka w siatce jest zbyt miękka i do kontenera trafia cała siatka. Banan z Ekwadoru, przejechał niemal cały świat, żeby trafić do śmieci w krakowskim Lidlu czy poznańskim Kauflandzie. Czyż nie jest to przerażające?

Ratowała jedzenie i po chwili miała żywność, za którą zapłaciłaby 60 zł

Dagmara Łacny, autorka bloga „Vintage Girl” postanowiła wziąć udział w coraz bardziej popularnym nurcie ratowania żywności przed wyrzuceniem. Dzięki grupie w mediach społecznościowych, promującej wypady do przysklepowych śmietników po dobrą, choć wyrzuconą żywność, zorganizowała swój pierwszy „skiping”. Nazwa tego nurkowania po śmietnikach pochodzi od angielskiego słowa „skip”, które oznacza kontener na odpady.

Blogerka zaopatrzyła się w gumowe rękawice, latarkę i plastikową torbę i wyruszyła na łowy. To zobaczyła, gdy podeszła do pierwszego kontenera:

Zobacz także:

- Na ich pokrywach ustawiono kartony wypełnione po brzegi paczkowaną sałatką z rukolą i roszponką. Na oko jest ze trzydzieści paczek, sporo z nich ma jeszcze ważny termin przydatności. Otwieramy pierwszy kosz. W środku jest jeszcze więcej paczkowanej sałaty i kilkanaście doniczek ze zwiędłą bazylią. Ze sterty "odpadów" powoli wyciągam kolejne owoce i warzywa: jabłka z niewielkimi wgnieceniami, lekko obtłuczone pomarańcze, ziemniaki, marchewki i korzenie pietruszki. Bierzemy też kilka bakłażanów i garść pomidorków koktajlowych.

- Po kilku minutach w mojej torbie lądują zakupy, na które w sklepie musiałabym przeznaczyć jakieś 60 zł.

Nie wszystkie kontenery na śmieci ustawione przy sklepach zawierają takie bogactwo dobrej jeszcze żywności. Niektóre są wypełnione spleśniałymi i nienadającymi się do spożycia produktami. Czasem w dużym kontenerze na odpady bio trzeba dosłownie zanurkować, żeby spod zepsutej żywności wydobyć tę odpowiednią do jedzenia.

Kobieta na podobne akcje ratowania żywności do sklepowych śmietników wybierała się przez cały miesiąc:

- Podliczyłam, że dzięki skipowaniu zaoszczędziłam kilkaset złotych i uratowałam całkiem sporo dobrego jedzenia. Kiedy jestem w sklepie i patrzę na te wszystkie paczkowane sałaty i przecenione warzywa to wiem, że wieczorem część z nich znajdę w sklepowym pojemniku bio.

Na czym polega skipping i czym jest freeganizm?

W polskich miastach podobnie jak w innych miejscach w Europie skiping staje się coraz bardziej popularny. Żeby nurkowanie w śmieciach było choć trochę łatwiejsze, skiperzy umawiają się parami lub całymi grupami, a nadwyżki znalezionej żywności przekazują do społecznych jadłodzielni, czyli wspólnych lodówek.

Na poszukiwanie wyrzuconej żywności nie udają się wyłącznie ludzie potrzebujący. Większość z nich nie robi tego z powodów finansowych. Sprzeciwiają się marnowaniu żywności i chcą, choć część jej ocalić i zużyć lub przekazać innym.

Wyrzuconą żywność ratują najczęściej freeganie. To osoby, które sprzeciwiają się konsumpcyjnemu stylowi życia, nadmiernej produkcji, ale też okrucieństwu wobec zwierząt łamaniu praw człowieka czy niszczeniu środowiska naturalnego.

Dobrej żywności nie można wyrzucać. Są za to kary

W Polsce marnujemy rocznie 4,8 mln ton jedzenia. Wg raportu PROM najczęściej są to:

  • Pieczywo 62,9%
  • Świeże owoce 57%
  • Nietrwałe warzywa, np. sałaty i rzodkiewki 56%
  • Napoje mleczne 47%

1 marca 2020 roku weszła z życie Ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Zgodnie z nią duże sklepy i hurtownie o powierzchni ponad 250 m2, których przychody przynajmniej w połowie pochodzą ze sprzedaży żywności, powinny zawierać umowy z organizacjami pozarządowymi na nieodpłatne przekazywanie niesprzedanej żywności. Dotyczy to produktów, które zostały wycofane ze sprzedaży ze względu na wady wyglądu czy opakowań.

Właścicielom sklepów, którzy nie podpiszą podobnych umów grożą kary 5 tys. zł. A tym, którzy nie podpiszą, a nie realizują ich od 500 do 10 tys. zł

Ustawia nie obejmuje jednak całej żywności. Produkty na granicy przydatności do spożycia czy częściowo nadpsute jak wspomniana jedna mandarynka w siatce mandarynek czy obite banany nie mieszczą się w jej ramach. I choć niektóre sklepy stosują się do ustawy i przekazują żywność, to prawda jest taka, że sklepom łatwiej jest wyrzucić do kontenera niż segregować, czy dodatkowo gdzieś wywozić część żywności.

Mimo to ustawa jest pierwszym krokiem w kierunku w ograniczenia marnowania ogromnych ilości jedzenia.

Źródło: feminin.pl, wikipedia.pl