Dziś trudno już sobie dziś wyobrazić jak gospodynie pokonując trudności z zaopatrzeniem sklepów, były w stanie przygotować święta. Wiele osób „polowanie” na świąteczne specjały rozpoczynało na długo przed świętami.

Mimo to na stołach w tamtych czasach zawsze był barszcz z uszkami, bigos, pasztety, wędliny, a nawet bakalie i pomarańcze. Obfitość dań była jednak okupiona czasem spędzonym w kolejkach przed sklepami.

„Dzięki pracy narodu, karp kiedyś będzie dostępny bez trudności”

W późnych latach 70. i 80 nie było łatwo przygotować się do świąt. W sklepach brakowało wszystkiego: smalcu, mięsa, maku, a także karpi i śledzi. Od końca lat 70. niektóre towary były reglamentowane. Na początku na kartki można było kupić cukier, mięso i wędliny.

Z czasem zaczęto wydawać kartki nawet na masło, smalec, czekoladę, mąkę, kaszę i ryż. Skoro nawet karpia nie można było dostać bez długich kolejek, władza ludowa poprzez media tłumaczyła Polakom, że przyjdą takie czasy, gdy karpia będzie się kupować, a nie zdobywać. Tę rzekomą poprawę sytuacji z zaopatrzeniem poparła propagandą stanu wojennego, w której wskazywała na potrzebę „rzetelnej pracy”.

Zobacz także:

24 grudnia 1982 r. w Dzienniku Łódzkim można było przeczytać:

- Z chowem karpia w stawach jest dokładnie tak samo, co z całą naszą gospodarką: te same dręczą je choroby, ta sama terapia może je wyleczyć. Recepta jest prosta. Improwizację musi zastąpić konsekwentna gospodarka poparta rzetelną pracą. Innego wyjścia nie ma. Dopiero gdy to osiągniemy, można będzie dążyć do czasów, gdy karp tak jak niegdyś znów się stanie towarem, który się po prostu kupuje, a nie zdobywa.

Przygotowania do świąt były sterowane centralnie

21 grudnia 1982 r. Dziennik Łódzki donosił:

- Weszliśmy w szczyt zakupów przedświątecznych. W związku z tym od wczoraj do soboty wszystkie placówki handlowe oraz usługowe pracują o godzinę dłużej.

Także przydziały jedzenia były centralnie planowane, dlatego prasa lokalna mogła informować mieszkańców co będzie można dostać w mieście w sklepach:

- Codziennie do Łodzi dociera około 40 ton bananów. W ciągu wtorku i środy dostarczono 310 ton pomarańcz i grapefruitów.

- Jeszcze przed świętami Łódź otrzyma 54 wagony wody mineralnej „Grodziska”.

Choć w tym samym czasie przed sklepami ustawiały się ogromne kolejki i ludzie czekami na dostawę podstawowych produktów, w tym mięsa i wędlin, Dziennik Łódzki informował, że zaopatrzenie sklepów w niektóre produkty było płynne:

- Nie ma problemów z zaopatrzeniem w rodzynki, które są w ciągłej sprzedaży - pisała ówczesna prasa.

Źródło: morizon.pl