Zaczęło się niewinnie. Od żartów z różnicy wieku między prezydentem, a prezydentową, panią Brigitte Macron.

Szybko we francuskiej polityce doszło do poważnego trzęsienia ziemi. Ruch „żółtych kamizelek” mocno wstrząsnął pozycją prezydenta republiki.

Jakby tego było mało, na Francję, tak jak na inne państwa świata, spadła oczywiście pandemia koronawirusa.

„Zaciskanie” pasa według Macrona

Wydawałoby się, że w obliczu poważnego kryzysu ekonomicznego, rządy wszystkich krajów zaczną politykę zaciskania pasów.

Zobacz także:

Nic bardziej mylnego. Pisaliśmy już o tym, ile w dobie COVID-19 na catering wydaje rząd Mateusza Morawieckiego.

Tamte liczby robią wrażenie. Przepiórcze jaja, szynki, wołowina, jagnięcina, dziczyzna. Razem 17 ton. Przypomnijcie sobie tamtą historię. Wystarczy kliknąć w ten link: KLIK!

Emmanuel Macron i jego żona Brigitte także lubią dobrze zjeść. Wydaje się jednak, że bardziej od ucztowania wolą... kwiatki!

Kiedy popatrzymy na wydatki prezydenta Francji, zakupy naszego rządu przestają już tak szokować. Macron i jego żona na same kwiaty wydali w zeszłym roku równowartość 2,7 mln zł. Szok!

„Oszczędni” poprzednicy

Francuzi są oburzeni. Kiedy w kraju wcale się już nie przelewa, a państwo jest trawione przez kryzys za kryzysem, prezydencka para kupiła bukiety za 400 tys euro.

Na pozostałą część „budżetu kwiatowego” składają się także inne rośliny ozdobne, np. storczyki.

Co ciekawe, poprzednicy 43-letniej głowy państwa francuskiego, byli pod tym względem o wiele skromniejsi. Francois Hollande i Nicolas Sarkozy wydawali na kwiatki niemal trzy razy mniej.