Co roku do pracy w Niemczech wyjeżdżają pracownicy z Polski – często sezonowi, którzy za zachodnią granicą zajmują się zbieraniem warzyw i owoców na polach uprawnych. Choć w tym roku praca za granicą była utrudniona przez pandemię koronawirusa, to i tak części osób udało się wyjechać w celach zarobkowych. Niestety, i tam dopadł ich koronawirus, ale tego, co wydarzyło się później, nikt się nie spodziewał.

Kwarantanna na farmie szparagów

Bulwersujące wydarzenia mają miejsce na dużej farmie Thiermann w Kirchdorfie, której właściciel, Heinrich Thiermann, nazywany jest „królem szparagów”. Wiele zatrudnionych tam osób to Polacy, którzy pracują na farmie jako pracownicy sezonowi przy zbiorach warzyw.

Na farmie pojawiło się ognisko koronawirusa, w związku z czym na wszystkie przebywające tam osoby nałożono 30 kwietnia kwarantannę. Jednak sposób egzekwowania kwarantanny jest oburzający, o czym opowiedzieli pracujący tam Polacy portalowi dw.com. Pani Agnieszka zatrudniona na farmie mówi:

Jesteśmy jak niewolnicy. Naszą grupę pilnuje dwóch ochroniarzy i przewożą nas tylko z domu do pracy i z powrotem

Z kolei pani Ilona nie zgadza się na pracę w zakładzie, ponieważ boi się zakażenia. Postanowiła więc czekać w swoim pokoju na zakończenie kwarantanny i jak najszybciej wrócić do Polski. W związku z odmową pracy firma zarządzająca farmą każdego dnia potrąca kobiecie z wynagrodzenia opłatę za kwaterunek. Tak skomentowała całą sytuację:

Zobacz także:

Gdybym wiedziała, że tak będzie, to bym nie przyjechała.

Epidemia na farmie „króla szparagów”

Obecnie na farmie Thiermman pracuje 1011 osób, a z nich 412 to Polacy. Pod koniec kwietnia oficjalnie na farmie zarażonych koronawirusem było 47 osób. Po dwóch tygodniach jest to już 130 osób.

30 kwietnia urząd sanitarny podjął decyzję o zbiorowej kwarantannie dla pracowników, na okres dwóch tygodni. Rzecznik powiatu Diepholz, Mareike Rein, tak tłumaczy tę decyzję:

Ze względu na rozproszone występowanie infekcji w firmie nie było możliwe jednoznaczne określenie osób, które miały bliski kontakt z zakażonymi

Na farmie Thiermann zastosowano ścisłe kontrole. Nawet małżonkowie pracujący w tym miejscu nie mogli się ze sobą spotykać, jeśli pracowali w różnych częściach zakładu. Okazuje się, że ten system był dość dziurawy. Pani Marzena pracująca na farmie mówi, że choć w zakładzie pilnowano odstępów między pracownikami i dzielono ich na grupy, to w momencie gdy wracali oni do swoich kwater, nikt już nie pilnował podziałów:

Gdy przychodzimy 50-osobową grupą do pracy, dzielą nas po dwanaście osób na jedną maszynę. Ale nie zwracają uwagi na to, kto mieszka razem. Zdarza się też, że rano jesteś w jednej grupie, a po obiedzie idziesz na inną halę i pracujesz z innymi ludźmi

Interwencja konsula

Pracownikom w powrocie do Polski pomógł Paweł Jaworski, konsul generalny RP w Hamburgu. Jaworski spotkał się zarówno z przedstawicielami urzędu ds. zdrowia, jak i samym „królem szparagów” Heinrichem Thiermannem:

Na tę chwilę wydaje się, że pewien punkt zapalny jest zgaszony i mam nadzieję, że tak zostanie

Źródło: dw.com

Czytaj także: