Polacy nagminnie robią to marketach. Czy też oszczędzacie w ten sposób? Policja ostrzega
Adobe Stock
Newsy

Polacy nagminnie robią to marketach. Czy też oszczędzacie w ten sposób? Policja ostrzega

Klienci sklepów szukają wszelkich sposobów, by zaoszczędzić na warzywach i owocach. Pytanie tylko, czy wszystkie chwyty są dozwolone.

Czy zdarzyło się wam w sklepie z oszczędności obrać z liści kalafiora albo oderwać gałązki z kupowanych pomidorów, by sklepowa waga wskazała chociaż odrobinę niższą wartość? Okazuje się, że tego typu praktyki to działanie, które w świetle prawa jest kwalifikowane jako normalne oszustwo!

Co prawda szkodliwość tego typu czynu jest niewielka, to jednak ostatnio wokół tej sprawy zrobiło się bardzo głośno. Dlaczego? Otóż do podobnych praktyk zachęcała pośrednio ostatnio swoich fanów na Instagramie Katarzyna Bosacka…

Magda Gessler odpowiada na pytania

Katarzyna Bosacka krytykowana za poradę dotycząca papryki

Znana dziennikarka, słynąca z doradzania Polakom w wielu praktycznych sprawach wokół kuchni, tym razem odrobinę się zagalopowała. Po tym jak jej „rady” nt. paprykowych ogonków ujrzały światło dzienne, szybko ruszyła na nią cała lawina zarzutów. Skądinąd zresztą całkiem słusznych…

W sprawie niepłacenia za niejadalne części warzyw wypowiedzieli się nawet prawnicy. Oddajmy głos dr. Mikołajowi Małeckiemu, prezesowi Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego oraz autorowi bloga Dogmaty Karnisty. Jak on widzi tego typu postawę klientów?

– Oderwanie ogonka od papryki w sklepie, by mniej ważyła, to uszkodzenie cudzej rzeczy, wykroczenie. Przedmiotem oferty jest papryka (taka jaka leży na półce),a nie „owoc papryki”. Podobnie kalafior (cały), a nie „kwiat kalafiora”  – zauważył prawnik.

Czy więc takie „kombinacje” cwanych klientów sklepów spożywczych można zakwalifikować jako typową kradzież, czyli przestępstwo? Oddajmy jeszcze raz głos dr. Małeckiemu:

Towar bez ogonków może być bowiem mniej atrakcyjny dla innych klientów. Jeżeli wartość szkody nie przekracza 500 zł - mamy wykroczenie – tłumaczył znawca prawa.

Zobacz także
Sprzedawała sklepowe jajka jako swojskie. Torunianie ostrzegają się wzajemnie przed oszustką

Sprzedawała sklepowe jajka jako „swojskie". Torunianie ostrzegają się wzajemnie przed oszustką

Oszust z tupetem przy kasie samoobsłogowej. Zważył odkurzacz jako cebulę

Oszust z tupetem przy kasie samoobsługowej. Zważył odkurzacz jako cebulę

Policja ostrzega przez „niewinnymi” oszustwami przy kasie

Oszustwa w sklepach nie ograniczają się jednak do oberwania kiści pomidorów czy obrania kalafiora z liści. Oprócz tego można wyliczyć całą gamę innych nagannych zachowań, których dopuszczają się klienci sklepów nie tylko w Polsce.

Oddajmy głos w tej sprawie przedstawicielom policji. Podkarpacki oddział policji w specjalnym komunikacie o jednym z oszustw w sklepie w Tarnobrzegu podkreślił jeszcze ważną rzecz:

– Pamiętajmy, że nie tylko oszukiwanie podczas ważenia produktów grozi poważnymi konsekwencjami. Taką samą odpowiedzialność karną możne ponieść osoba, która zmienia naklejkę - metkę, z ceną droższych towarów na tańsze lub dołoży towar do wcześniej zważonego produktu z wydrukowaną już ceną. Oszustwo jest przestępstwem, o którym mówi art. 286 kodeksu karnego – czytamy na stronie internetowej podkarpackiej policji.

Do niechlubnej listy oszustw przy kasie, doliczyć można także manipulacje przy wadze, jak choćby podtrzymywanie wagi przy kasie samoobsługowej od spodu, by liczydło wskazywało niższy wynik niż w rzeczywistości. To, jak i podobne sklepowe oszustwa, grożą karą nawet do 8 lat więzienia.

Policjanci w wydanym komunikacie podkreślają także, że dla popełnienia przestępstwa tego rodzaju nie jest kluczowa wysokość szkody majątkowej, którą dana osoba popełnia.

Źródło: Instagram, next.gazeta.pl

Skasowała przy kasie mandarynki jako grejpfruty. Teraz grozi jej nawet do 8 lat więzienia
Adobe Stock
Newsy
Skasowała przy kasie mandarynki jako grejpfruty. Teraz grozi jej nawet do 8 lat więzienia
Pewna mieszkanka Libiąża w województwie małopolskim, dopuściła się oszustwa przy kasie samoobsługowej. Teraz słono może za to zapłacić.

Kasy samoobsługowe zyskują w ostatnim czasie coraz większą popularność. Sklepy, które je zainstalowały z pewnością mają przewagę na rynku. Dzięki takiej kasie klient nie musi już stać w długiej kolejce, tylko sam może zeskanować towar i za niego zapłacić. Niestety, wraz z popularyzacją takich kas, odnotowuje się coraz więcej oszustw. Niektórzy klienci próbując zaoszczędzić nabijają na kasie droższy towar za znacznie mniejszą kwotę. Takiego oszustwa dopuściła się ostatnio pewna mieszkanka Libiąża w województwie małopolskim. Teraz grozi jej do 8 lat więzienia. Skasowała przy kasie mandarynki jako grejpfruty Jak donosi Komenda Powiatowa Policji w Chrzanowie, pewna 35-latka z Libiąża niepoprawnie nabijała towar przy kasie samoobsługowej. - 35-letnia mieszkanka gminy Libiąż wpadła na pomysł, że wykorzysta kasę samoobsługową w hipermarkecie do oszustwa. Na kasie kładła kolejno różne owoce, ale wszystkie kasowała jako grejpfruty. Wszystko po to, by zapłacić mniej niż rzeczywista wartość śliwek, mandarynek i gruszek, które znalazły się w jej koszyku - donosi Komenda Powiatowa Policji w Chrzanowie. Dlaczego kobieta zeskanowała wszystkie owoce jako grejpfruty? Ponieważ w sklepie tym były one objęte w tym dniu promocją. Co jej teraz za to grozi? Kobieta prawdopodobnie nie miała nawet świadomości, że istnieją procedury weryfikujące poprawność danych podawanych przy robieniu zakupów przy samoobsługowej kasie. Na miejsce zdarzenia została wezwana policja. 35-latka odpowie teraz za swój czyn przed sądem. - Przypominamy, że dla popełnienia przestępstwa oszustwa nie jest istotna wysokość szkody majątkowej, gdyż zgodnie z art. 286 §1 Kodeksu Karnego kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym...

Aresztowanie w Biedronce
Pixabay
Newsy
Bulwersująca akcja policji w sklepie Biedronka. Nastolatek zakuty w kajdanki z powodu niedopłaty za bułki 2,12 zł
Biedronka to najpopularniejszy market wielkopowierzchniowy w Polsce. Do marki mamy ponad kilkunastoletnie zaufanie. Jedno ze zdarzeń, do którego doszło w supermarkecie w piątek 13 listopada, wprawia w osłupienie.

Do Biedronki chodzimy nie tylko ze względu na cenę. Przez lata sklep sprawdził się w polskich warunkach handlowych. Konsumenci lubią kupować w Biedronce. Szczególnie ciągnie nas do promocji i ofert sezonowych. Piątek 13 Do nietypowego zdarzenia doszło w piątek 13 listopada. W jednym z białostockich sklepów Biedronka ochroniarz wezwał policję po tym, jak nastolatek pomylił rodzaj bułek, wybierając płatność przy kasie samoobsługowej.  Biedronka wskazała wysokość szkód. Wyniosły 2,12 zł. Nastolatek posądzony o oszustwo tłumaczył, że nie ma dużej wiedzy o bułkach i zwyczajnie się pomylił. Błyskawicznie zapłacił różnicę w cenie. Okazało się, że za na próżno.  Wezwani na miejsce funkcjonariusze odwieźli chłopca w kajdankach do internatu, w którym mieszka. Dla nastolatka był to prawdziwy piątek 13. Słono zapłacił za pomyłkę przy kasach samoobsługowych. Zdaje się, że więcej niż faktycznie powinien.  “Ochroniarz zabrał ucznia do pokoju, zamknął się z nim, po czym wezwał policję. Następnie funkcjonariusze skuli nastolatkowi ręce z tyłu i tak przywieźli go do internatu.” - tłumaczy Cezary Wysocki, dyrektor Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych, w którym uczy się chłopak Młodociany przestępca O ile można zrozumieć interwencję sklepu w razie pomyłki, o tyle trudno zrozumieć konieczność skuwania nastolatka za śmieszną sumę, którą i tak postanowił uregulować. Policja zabrała głos w sprawie. “Policjanci mają prawo założyć kajdanki prewencyjnie nawet osobie 13-letniej.” - poinformowała Katarzyna Zarzecka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku  Wyjaśnień ciąg dalszy Dyrektor szkoły, w której uczy się chłopak, nie czekał z interwencją. Od początku...