Tę historię ludzie będą opowiadać sobie jeszcze przez długi czas. Jest o bohaterstwie. Ale nie żołnierzy, ale zwykłych mieszkańców kraju ogarniętego wojną, którzy narażają życie, żeby zdobyć produkty na chleb wypiekany dla obrońców Ukrainy i wszystkich potrzebujących. A także o jednej siostrze zakonnej, która była odważniejsza od innych.

Codzienne życie w Kijowie jest bardzo ciężkie. Ludzie pomagają ludziom

O. Michał, dominikanin z domu Świętego Marcina opowiada na Facebooku domu, jak wygląda dzień mieszkańców prawobrzeżnej dzielnicy Kijowa:

- Dzisiaj godzina policyjna zaczyna się o 19.00 i będzie trwała do 7.00. Ale już o 17.00 małe sklepy i duże supermarkety zostały zamknięte, bo nie było czego sprzedawać. Dziś dzień ogromnych kolejek po mleko, jajka i chleb. Widzimy, że sytuacja humanitarna ma się ku gorszemu, jednak mamy nadzieję, że to nie potrwa długo.

Dominikanie zaczęli więc wypiekać chleb, żeby wspomóc potrzebujących. Chcieli także dostarczać go ochotnikom z Obrony Terytorialnej:

- Od samego rana, po mszy św. zorganizowaliśmy naszą służbę w różnych oddziałach naszego centrum. Wielka ilość naszych przyjaciół przybyła, by służyć jako ochotnicy. W tym czasie już pracuje u nas około 30 wolontariuszy.

Zauważyli jednak, że są w stanie wypiekać maksymalnie 100 bochenków dziennie, a zapotrzebowanie w najbliższej okolicy jest trzykrotnie większe.

Zobacz także:

„I tutaj zaczyna się historia cudów dnia dzisiejszego…"

O. Michał, relacjonując działanie ośrodka na co dzień, pisał na Facebooku i o tym, że otrzymali 2 tony mąki i o tym jak poszukiwali urządzeń piekarniczych, które pozwolą im potroić ilość wypieków: 

- Jak potroić możliwości wypiekania chleba? Tutaj zaczyna się historia cudów. Największym cudem jest to, że jesteśmy żywi i zdrowi. Nasi przyjaciele z Winnicy dostarczyli nam dwie tony mąki.

- Rzuciliśmy hasło do wszystkich naszych znajomych, by znaleźć niezbędne urządzenia piekarskie.

Na apel odezwał się właściciel pizzerii z Winnicy. Postanowił przekazać piec, który w zamkniętej z powodu wojny stoi w restauracji nieużywany. Pieca nie było jednak jak przewieźć. Eskapada była bardzo niebezpieczna. Musiał zostać przetransportowany z jednego z bardziej niebezpiecznych, ostrzeliwanych rejonów miasta. Trzeba go było przewieźć przez most na Dnieprze, narażonym na ostrzał ze strony wroga:

- Zwracaliśmy się do wszystkich, kogo znaliśmy i wszyscy mówili, że jest to niemożliwe. Planowaliśmy nawet ekspedycję wyliczoną na dwa dni.

Przełożony zakonu dominikanów o. Jarosław Krawiec poinformował o bohaterskim czynie siostry Anastazji:

- Siostra Anastazja ze Słowacji, posługująca przy centrum pomocy Caritas, powiedziała, że wsiada w busa i przywozi piec. Mi na pewno nie starczyłoby odwagi.

Piec dzięki odważnej zakonnicy jest już na miejscu i pomaga zwiększyć produkcję chleba dla żołnierzy i innych potrzebujących.

Dominikanie gotują także barszcz ukraiński, pieką ukraińskie pierogi. Znowu otworzyli też przestrzeń dla dzieci. Doświadczone wojną dzieciaki mogą tam odpocząć i przez kilka godzin oderwać się od wojny i zapomnieć o niebezpiecznym świecie, w którym żyją.

Źródło: Onet.pl