Sklepy mięsne w czasach komunizmu, gospodarki planowanej i kryzysu w latach 70. i 80. bardzo różniły się od tych, które znamy dziś. Pierwszą różnicą, jaka się nasuwa, jest kolor. Dziś, gdy wchodzimy do sklepu mięsnego czy choćby działu mięsnego w markecie, dominuje kolor różowy. To kolor mięsa za ladami.

Wołowina, wieprzowina, drób, a także wędliny ułożone obok siebie, odbijające się od szklanych lad, oświetlone ciepłym światłem, nabierają czerwono-różowego koloru. W dawnych sklepach mięsnych, jakie niektórzy pamiętają z czasów PRL, dominującym kolorem był szary.

I to nie był kolor smutnej, szarej rzeczywistości, ale metalowych, pustych haków zamocowanych do ścian. Na tych hakach powinny wisieć płaty mięsa i pęta kiełbasy. Zamiast tego straszyły puste, szare haki.

Takie zasady panowały w sklepach mięsnych w PRL

Nigdy w sklepie nie było pełnego asortymentu mięsa i wędlin. Z reguły przywożono „jakieś" mięso i „jakąś" wędlinę. Gospodynie w tamtych czasach nie wychodziły do sklepu po schab na kotlety czy szynkę na kanapki.

Zobacz także:

O tym co zrobią na posiłki, myślały dopiero wtedy, gdy wychodziły ze sklepu z już kupionymi produktami. Bo dopiero wtedy wiedziały, że mają żeberka wieprzowe, a nie schab, a ponieważ szynki nie było, na kolację w domu będą kanapki z baleronem albo mortadelą.

W latach 80. dodatkowo do sklepu wychodziło się z kartkami na mięso i wędlinę. I można było dostać tylko tyle i tylko takiego rodzaju, jaki przewidywał „przydział”. Kolejki przed sklepami mięsnymi zwykle ustawiały się już od rana, choć w tym czasie w sklepie było całkiem pusto. 

Na kilku hakach wisiała zaledwie słonina. Zaopatrzenie docierało dopiero koło południa. Nie tylko nie było wiadomo jaki towar przyjedzie, czyli „co rzucą”, ale także kiedy to dokładnie będzie. Stała więc kolejka przed sklepem od samego rana, czasem do popołudnia. Kupienie kawałka mięsa zajmowało więc przynajmniej parę godzin.

Niektórzy dziś twierdzą, że gdyby nie te wielogodzinne kolejki po mięso, to może komunizm nie upadłby do dziś. Mają na myśli to, że ludzie byli umęczeni kryzysem, brakiem produktów w sklepach i kilometrowymi kolejkami po produkty codziennego użytku, nie tylko mięso i wędliny, ale też choćby papier toaletowy, co w filmie „Nie lubię poniedziałku” uwiecznił Tadeusz Chmielewski. I to zmęczenie wyrażali w protestach i strajkach.

Tworzono listy kolejkowe, pojawili się „stacze kolejkowi”

Stanie w kolejkach było najbardziej uciążliwe z tego powodu, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo było czy towar dotrze do sklepu i kiedy dotrze. Ponieważ jednak ludzie normalnie pracowali i większość nie mogła sobie pozwolić na stanie w kolejce przez pół dnia, wymyślali różne metody na ten trudny czas: 

  • Tworzyli listy kolejkowe, dzięki czemu tylko niektórzy, dysponujący czasem, czekali w kolejce i pilnowali, żeby do drzwi sklepu nie podszedł ktoś, kto wcześniej nie stał w tej kolejce
  • Inni zapisywali się na listę, biegli do pracy i wracali do kolejki wtedy, gdy jak sadzili, samochód z zaopatrzeniem mógł już dotrzeć
  • Rodziny wymieniały się w ogonkach. Rano w kolejce stawała mama, zapisała się na listę kolejkową, a gdy w południe ze szkoły wracały dzieci, to ona stawały w zajętej kolejce
  • Rodzina miała szczęście, gdy wśród domowników była babcia lub dziadek. Wtedy to oni brali składany stołeczek i szli stać, a właściwie siedzieć w kolejce i pilnować miejsca
  • Kolejkę mogła też zająć sąsiadka, lub profesjonalny, opłacany „stacz”. To osoba, która dorabiała sobie w ten sposób, że zajmowała za kogoś kolejkę i stała w niej kilka godzin, a za poświęcony czas, była opłacana

Czy w PRL żyli inni ludzie niż dziś?

Myślicie, że w czasach kolejek ludzie krócej pracowali i mieli więcej wolnego czasu? A może, że nie żyli w takim pośpiechu jak dziś i byli bardziej cierpliwi? Pewnie trochę mniej pracowali, jednak organizacja życia i zaopatrzenie rodziny kosztowała tak dużo czasu, że tego wolnego nie zostawało dużo więcej.

I choć pewnie nie spieszyli się aż tak, jak spieszymy się dziś, to wcale nie mieli więcej cierpliwości. Tak samo nie lubili stać w kolejkach jak my dziś. Nie mieli jednak innego wyjścia. To była jedyna rzeczywistość, w której żyli.

Czy ktoś z was pamięta jeszcze tamte czasy?

Źródło: dziennikzachodni.pl