Szkoła z PRL-u kojarzy się wielu z tarczami, których nie wolno było przypinać agrafką, fartuszkami, których fason i kolor zmieniał się na przestrzeni lat i z kubkiem mleka, który obowiązkowo musiał wypijać każdy uczeń podczas przerwy pomiędzy lekcjami.

Dla niektórych dzieci konieczność i przymus picia mleka w szkole były prawdziwym koszmarem. A wy jak to wspominacie?

Mleko w szkołach zamiast mięsa w sklepach

Tak zwana władza ludowa wprowadzając zalecenia żywieniowe czy obowiązkowe mleko w szkołach dobrze wiedziała, że gdy w kraju brakuje białka zwierzęcego w postaci mięsa, dzieciom, które rosną i potrzebują białka i wapnia, trzeba je dostarczyć w inny sposób.

To jeden z powodów, dla których w czasach PRL-u zalecano rodzicom karmienie rano dzieci pożywną zupą mleczną, a w szkołach dostawały one kubek mleka, od którego właściwie nie było żadnych zwolnień i wymówek.

Zobacz także:

W większości domów dzieci oprócz kanapki z serem dostawały każdego dnia rano talerz klusek lanych na mleku, kaszki manny czy choćby makaronu z mlekiem. Z kolei w każdej szkole, na długiej przerwie, uczniowie stawali w ogonku czekając na swój codzienny kubek mleka.

Kefir w szkołach zamiast mleka

W latach 70. XX wieku mleko gotowane w szkolnych kuchniach i wydawane w kubkach z wiadra zostało zamienione na poręczne małe butelki ze złotym lub srebrnym kapslem. Butelki o pojemności 200 ml dostarczano do klas w skrzynkach, w zamówionej przez wychowawczynię ilości.

Ponieważ coraz powszechniej dzieci odmawiały picia mleka, z czasem dopuszczono zamianę świeżego białego napoju na jego fermentowany zamiennik.

Od tego momentu w niektórych szkołach uczniowie mogli zdecydować czy chcą jak dotąd pić mleko, czy może wolą zamienić je na kefir. Na taką zamianę było wielu chętnych, ale radość, jaka zapanowała, nie trwała długo.

W roku szkolnym, w którym wprowadzono alternatywny kefir nadeszła wreszcie jesień, a potem zima. W wielu szkołach, Wychowawczynie dbające o uczniów jak o własne dzieci, zaczęły stawiać skrzynki z mlekiem i kefirem w klasach, przy kaloryferach. Przez czas trwania lekcji, butelki podgrzewały się dzięki temu od kaloryfera, a dzieci na przerwie nie piły już zimnych napojów.

I ci uczniowie, którzy zdecydowali się na kefir, właśnie w tym momencie zaczynali żałować swojego wyboru. O tym dlaczego żałowali wie każdy, kto choć raz próbował pić podgrzany kefir. Niezapomniane doznanie zaczyna się z chwilą zdjęcia kapsla.  Odór, który w tym momencie wydobywał się ze środka i zaczynał unosić w klasie, był niezapomniany...

A czy wy macie jakieś wspomnienia z nabiałem w szkołach?

Źródło: se.pl, interia.pl