Program „Kuchenne rewolucje” od ponad 10 lat cieszy się ogromną popularnością wśród Polaków. Niektórzy nawet zastanawiają się, czy Magdzie Gessler nie znudziło się już ratowanie restauracji. Jak tu się jednak nudzić, gdy niektóre rewolucje są tak emocjonujące, że sama prowadząca czuje się wyprowadzona z równowagi? Przypominamy najbardziej kontrowersyjną i nieudaną rewolucję w historii programu.

Odcinek, który przeszedł do historii

Widzowie programu „Kuchenne rewolucje” widzieli już niejedno. Jednak to, co się działo w odcinku poświęconemu bistro „Le Papillon Noir” zdecydowanie przejdzie do historii!

Właścicielka lokalu Justyna poprosiła Magdę Gessler o pomoc, ponieważ nie radziła już sobie z prowadzeniem swojej restauracji. I to pomimo świetnej lokalizacji w samym centrum Katowic – z jakiegoś powodu ludzie omijali to miejsce szerokim łukiem. Nawet pracownicy lokalu przyznali się Magdzie Gessler, że przygotowywane przez nich potrawy nie są zbyt apetyczne. W menu można było znaleźć duszone ślimaki i żabie udka, czyli typowe francuskie specjały, jednak nikt nie miał ochoty ich spróbować.

Arogancka właścicielka

Oglądając odcinek o „Le Papillon Noir”, można było odnieść wrażenie, że właścicielka niespecjalnie miała ochotę na jakąkolwiek rewolucję. Od samego początku była nastawiona negatywnie do wszelkich zmian i zachowywała się wręcz arogancko w stosunku do Magdy Gessler. Sama nie miała sobie nic do zarzucenia – twierdziła wręcz, że to świat gastronomii jest „patologią”:

Zobacz także:

To mnie przeraża. To, że świat tej gastronomii jest patologią. Piją, ćpają, mają problemy psychiczne. Ja już tutaj przeżyłam wszystko, ja już nie mam siły rzucać talerzami i się z nimi wykłócać.

Magda Gessler starała się wytłumaczyć Justynie, że powinna bardziej dbać o czystość w swoim lokalu i polepszyć jakość podawanych potraw. Właścicielka cały czas jednak uważała, że restauracja wygląda w porządku, a ona sama nie jest w stanie zadbać o wszystko – twierdziła, że pracownicy jej nie słuchają, czemu nie wierzyła nawet sama Magda Gessler.

Odwołana kolacja i nieudana rewolucja

W dniu, w którym miała się odbyć uroczysta kolacja po rewolucji, właścicielka lokalu przez cały dzień nie chciała współpracować ze swoją załogą i z Magdą Gessler. Wysłana po zakupy wróciła spóźniona o kilka godzin, za to z perfekcyjnie ułożoną fryzurą i makijażem, gotowa na przyjęcie gości. Gdy Gessler skrytykowała Justynę za brak profesjonalizmu, ta wpadła w szał i wyszła z restauracji. Zapomniała jednak, że miała przy sobie włączony mikrofon i widzowie mogli posłuchać jej rozmowy z przyjacielem:

Ja to zrobiłam tylko po to, żeby mieć reklamę. To jest mega promocja za darmo praktycznie. Zaraz nie wytrzymam i jej przypie****, przysięgam! Ona sobie zrobiła moim kosztem takie show, że ja nie wytrzymam.

Ostatecznie kolacja w ogóle się nie odbyła, a rewolucja nie została uznana. Magda Gessler przyznała, że pierwszy raz zdarzyła się jej tak oburzająca sytuacja.

Czytaj także: