Zakąska podawana do wódki to ważny element kulturowy w PRL-u. Zazwyczaj jako zakąskę, zwaną czasem zagryzką, jadało się kiszone ogórki, chleb ze smalcem, a w lepszych lokalach gastronomicznych, podawana była galaretka wieprzowa. To na nią z racji galaretowatej konsystencji zaczęto mówić „meduza”. Co w takim razie oznacza tytułowa „lorneta”?

Seta i galareta - modna przekąska z PRL-u

Meduza i lorneta miała też skromniejszą siostrę: setę i galaretę. W obu przypadkach chodzi o setki wódki, podane razem z zakąską – galaretką z zimnych nóżek, czyli galaretką wieprzową.

Zwyczaj picia wódki w takim towarzystwie miał swoje źródło w tym, że w barach i restauracjach działających w PRL nie podawano wódki bez zagryzki. Takie przepisy wprowadziła władza ludowa, wychodząc z założenia, że pijąc alkohol na pusty żołądek, łatwiej się upić.

Nakazywała więc podawanie amatorom mocnych trunków, drobnych przegryzek do wódki. Dwa kieliszki wódki niesione przez kelnerkę na talerzyku, na którym pośrodku królowała trzęsąca się galaretka wieprzowa, wyglądały dokładnie tak, jak na nie mówiono.

Zobacz także:

W rezultacie wódka była wypijana do ostatniej kropli, a zakąska nietknięta. Można więc ją było sprzedać jeszcze raz.

Meduza i lorneta powraca dziś do modnych barów

Czasem do wódki podawano śledzia w śmietanie, tatara, sałatkę jarzynową czy jajko w majonezie. W lepszych lokalach zagryzkę można było wybrać z lady chłodniczej, w podrzędnych barach zwykle był zestaw obowiązkowy: seta i galareta, lub w wersji podwójnej ilości wódki: meduza i lorneta.

Dziś szybkie przekąski do wódki pijanej na stojąco, wracają wraz z modnymi ostatnio barami. To miejskie punkty spotkań, w których znajomi umawiają się na krótką rozgrzewkę przed pójściem do klubu. Tworzone są na wzór angielskich pubów, gdzie trunki popija się na stojąco przy barze. Ale zyskały też nasz lokalny koloryt zaczerpnięty z warszawskich przedwojennych barów czy lokali pamiętających czasy PRL-u.

Źródło: kuchnia.wp.pl, rp.pl