W polskim kulinarnym show-biznesie nie ma chyba większej gwiazdy niż Robert Makłowicz. Prezenter gotuje przed kamerami od ponad dwudziestu lat – kiedyś w telewizji, dziś w internecie. Jego popularność nie słabnie i kolejne pokolenia korzystają z przepisów Makłowicza. Co jest sekretem jego sukcesu? Duży wpływ na powodzenie Roberta i energię do działania ma jego żona, Agnieszka Makłowicz!

Wyjątkowa ceremonia zaślubin Makłowiczów

Robert i Agnieszka pobrali się w 1991 roku w niestandardowym jak na tamte czasy miejscu, bo w Armenii! Wybrali ten kraj ze względu na rodzinne korzenie Roberta. Jego przodkowie pochodzili z Polski, Ukrainy i Armenii. Sam ślub trwał podobno aż… pięć godzin!

Ceremonia trwała pięć godzin i trochę przypominała ślub w cerkwi - kapłan nakładał młodej parze korony na głowy, stojąc do wiernych tyłem

Co ciekawe, przez większość czasu młoda para nie wiedziała nawet, co mówi ksiądz prowadzący ceremonię:

Nic nie rozumiałem, bo ksiądz mówił po ormiańsku – powiedział Makłowicz

Para doczekała się dwóch synów – Mikołaja, który wraz z ojcem Robertem prowadzi sklep winiarski oraz Ferdynanda, który został prawnikiem.

Zobacz także:

Przedsiębiorcza żona Makłowicza

Okazuje się, że to Agnieszka Makłowicz wpadła na pomysł programu kulinarnego, którego prowadzącym miał zostać Robert. Do tego małżeństwo długo pracowało razem nad programem:

Agnieszka była nie tylko pomysłodawczynią, ale też producentką wszystkich serii. Pozwoliło to w sposób unikalny i szczęśliwy dla nich połączyć pracę, pasję podróżowania, a na dodatek - życie rodzinne

Taki układ wydaje się odpowiadać zarówno Robertowi, jak i Agnieszce. Prezenter podkreśla, że nie przeszkadzają sobie w pracy:

Moja żona nie mówi mi, co mam gotować, a ja nie wtrącam się do spraw technicznych. A dzięki temu jesteśmy razem. Jeśli człowiek połowę czasu spędza w hotelach, to przyjemniej się obudzić u boku kogoś bliskiego

Choć dziś Robert Makłowicz nie występuje już w Telewizji Polskiej, prowadzi własny kanał na YouTube, który cieszy się ogromną popularnością.

źródło: viva.pl, pomponik.pl

Czytaj także: