Krzysztof Cugowski był współzałożycielem i liderem zespołu Budka Suflera, z którym występował przez niemal 50 lat. Dziś daje koncerty solowe lub koncertuje z synami. Jak wiele gwiazd polskiej estrady, których szczyt kariery przypadł na lata 70, 80. i 90., czyli czas kompletnie innych zasad odprowadzania składek na Zakład Ubezpieczeń Społecznych, dziś boryka się z bardzo niską emeryturą. Wyjaśniamy, dlaczego rockman musi do niej dorabiać. I sami oceńcie czy robi to skutecznie i ma z czego żyć.

Skromna emerytura Grzegorza Cugowskiego

Choć piosenkarz jest już na emeryturze, ani myśli odpoczywać. Nie może sobie zresztą na to pozwolić. To, że w latach prosperity nie odprowadzał składek emerytalnych właściwej wysokości spowodowało, że dziś jego emerytura jest naprawdę niska. Do niedawna miesięczne świadczenie Cugowskiego, jak podawał „Super Express", wynosiło 570 zł. Od czasu, gdy wprowadzono w Polsce minimalną emeryturę, jego wypłata „skoczyła" do 1000 zł. W wywiadzie dla „Super Expressu" tak opowiadał o swoich finansach:

- Nie mogę narzekać. I nie mam pretensji do losu, że po sukcesie, który odniosłem, teraz nie powinienem się zastanawiać, czy ja będę miał z czego żyć, gdybym przestał grać, czy nie. Zarobiłem troszkę pieniędzy, ale nawet nie porównuję się do ludzi zamożnych, bogatych. Owszem — rok, dwa przeżyję bez grania, jakoś to będzie, ale co dalej? - powiedział Cugowski.

Ile zarobi w grudniu Krzysztof Cugowski?

Krzysztof Cygowski należy do zapracowanych gwiazd. Na szczęście, pomimo 71 lat, nadal jest w dobrej formie i może pracować. A robi to jak szalony. Ma zaplanowanych w grafiku, aż 15 koncertów w grudniu. Objedzie niemal cały kraj, da koncerty w Warszawie, Łodzi, Szczecinie, Wrocławiu, Katowicach i wielu innych polskich miastach.

Za jeden koncert gwiazdor inkasuje 50 tys. zł. Łatwo więc policzyć, że tylko w tym miesiącu zarobi… 750 tys. zł. Pozwoli mu to przez pewien czas żyć spokojnie i dokładać co miesiąc parę groszy do emerytury.

Zobacz także:

Dlaczego emerytury gwiazd są tak niskie?

Nie tylko Cugowski, ale też wiele innych polskich artystów scenicznych klepie biedę, będąc na emeryturze. Wszystko dlatego, że w czasach PRL-u i dwie dekady później, artyści w Polsce mieli przywileje polegające na tym, że byli objęci ubezpieczeniem społecznym, w zamian za odprowadzanie do ZUS-u symbolicznych, groszowych składek. Przez pewien czas miesięczne obciążenie artystów wynosiło... 14 groszy.

Po przeliczeniu zgromadzonych przez lata pracy składek niektórzy popularni ludzie, którzy przez lata zabawiali Polaków swoją grą, występami, dziś niemal głodują.

Nie dotyczy to jednak wszystkich. 88-letnia aktorka Zosia Czerwińska powiedziała w wywiadzie dla „Na Temat”, że nie może już słuchać skowytu oszukanych pupilków":

- To moi koledzy, lubię ich, ale w tej sprawie nie mam litości. Żadna z osób, które dziś narzekają na wysokość swojej emerytury nie napisała, ile w rzeczywistości zapłaciła składek przez te 40 czy 50 lat pracy. A przecież, aby wyciągnąć coś z systemu, trzeba najpierw coś tam wpłacić. Ja na przykład jeszcze za komuny płaciłam wysokie składki. Dziś mam wysoką emeryturę. Wystarczającą zarówno dla mnie, jak i nawet dla mojego psa - powiedziała artystka.

Źródło: Plotek.pl , planeta.pl, radiozet.pl