Od kilku dni zima wyraźnie daje o sobie znać! W wielu miejscach w Polsce chwycił mróz, a stoki pokryły się śniegiem, z czego bardzo cieszą się dzieci – w końcu od czterech dni trwają ferie zimowe! Co prawda działalność wyciągów narciarskich jest teraz zakazana, ale nikt nie zabronił jeszcze jazdy na sankach, więc w tym roku na stokach zamiast narciarzy można zobaczyć dzieci i dorosłych zjeżdżających na sankach oraz policjantów, którzy wypisują mandaty za taką zabawę. Choć kalendarzowa zima potrwa do marca, to wszyscy liczą na odmrażanie w połowie stycznia – oczywiście w kontekście obowiązujących od końcówki grudnia obostrzeń.

 

Wiele niestety wskazuje na to, że rządzący zamiast znieść obostrzenia zamierzają jeszcze bardziej przykręcić śrubę. Według relacji mediów, minister zdrowia Adam Niedzielski na konferencji prasowej w poniedziałek 4 stycznia oświadczył, że koniec lockdownu wcale nie oznacza zniesienia obostrzeń. Wytłumaczył, że wszystko zależy od tego czy przybędzie zachorowań i zgonów po świętach Bożego Narodzenia i po Sylwestrze – to właśnie wtedy ludzie się gromadzili i mogli się zarazić koronawirusem. Dlatego rząd planuje różne warianty, zależnie od rozwoju sytuacji. Możliwe, że po 17 stycznia lockdown będzie trwał nadal, a może nawet wprowadzone zostaną kolejne obostrzenia. To byłaby tragedia dla wielu przedsiębiorców, zwłaszcza branży fitness, hoteli i restauracji. Wściekli są teraz zwłaszcza górale, którzy w okresie zimowym zarabiają najwięcej. W tym roku nie dość, że dzieci z całej Polski mają ferie zimowe w jednym terminie, to jeszcze zakazano działalności hotelom oraz wyciągom narciarskim.

 

Zobacz także:

Minister zdrowia podkreślił, że wszystko zależy od rozwoju sytuacji oraz samodyscypliny Polaków. Zalecił, aby wszyscy do 17 stycznia żyli tak, jakby byli objęci kwarantanną. A to oznacza ograniczenie wychodzenia z domu i niespotykanie się z innymi ludźmi. Do tej pory od początku pandemii koronawirusa zdiagnozowano u 1,3 mln Polaków.