Zdarza się, że z całej listy ulubionych produktów po wizycie u lekarza czy dietetyka, nie zostaje wam nic. Zalecenia żywieniowe, jakie otrzymujecie eliminują z diety prawie wszystko. Co w takiej sytuacji jeść? Czytelniczka poddała pisarce pewien pomysł, jednak ona znalazła lepsze rozwiązanie.

Serdelkowa Katarzyny Grocholi

Na filmiku na Instagramie, pisarka podzieliła się z fanami rezultatem wizyty u lekarza i dietetyczki. Okazuje się, że nie powinna jeść żadnego z dań, które uwielbia:

– Właśnie się dowiedziałam od dietetyczki, do której poszłam po wizycie u lekarza, że nie mogę jeść ani mięsa, ani ryb, ani owoców morza, ani fasoli, ani grochu, ani bulionu – czyli nic na rosole,  ani miliona innych rzeczy, które lubię.

Jedna z fanek obserwująca profil pisarki, bardzo się tym zmartwiła:

– Matko kochana, to tylko mlecze pani zostały. Dobrze, że rosną

Jednak autorka powieści obyczajowych miała lepszy pomysł, który zaproponowała jej przyjaciółka:

Zobacz także:

– Moja przyjaciółka przyniosła mi serdelkową. Kiedy jej powiedziałem, że nie mogę, bo jestem na diecie, to powiedziała: Kasia, kiedy ty mięso widziałaś w serdelkowej? I w ten sposób jem dietetyczną kanapkę.

W tym momencie 64-latka pokazała do kamery chleb, na którym wyraźnie widoczne były kawałki kiełbasy.

Czym można zastąpić mięso?

Rezygnacja z mięsa zalecona przez lekarza i jednocześnie delektowanie się ulubionymi smakami są w dzisiejszym świecie możliwe. Przyczynili się do tego wegetarianie i weganie. Ich rosnąca liczba spowodowała, że niemal w każdym sklepie możecie dostać dziś wegański boczek, roślinną kiełbasę krakowską czy salami.

Wygląd i smak tych wędlin zastępuje mięso, natomiast w składzie nie ma ani grama mięsa. Wegańskie wędliny są produkowane coraz staranniej i z ogromną dbałością o szczegóły. Dzięki temu nie tylko do złudzenia przypominają te mięsne, ale coraz częściej mają podobne wartości odżywcze.

Awantura o mięsne nazwy bezmięsnej żywności

Odkąd wegańskie zamienniki mięsa i wędlin pojawiły się w sklepach, w przestrzeni publicznej można usłyszeć spory i pytania o to dlaczego weganie z takim uporem do swoich niemięsnych produktów, chcą używać mięsnych nazw. Odpowiedź jest prosta. Gdy na półce w sklepie widzicie produkt, od razu wiecie jak i do czego go użyć. Nawet dziecko wie, że kiełbasę trzeba ją pokroić na kanapki, a pasztet rozsmarować na chlebie.

Kluczowy stał się pierwszy człon nazwy — „wegański”. Widząc taką nazwę klient od razu wie, że parówki mogą być z fasoli lub soi, ale na pewno nie są z cielęciny.

Ciekawe, czy jeśli dieta Katarzyny Grochali, będzie nadal trwała, pisarka skusi się na bezmięsny boczek do porannej jajecznicy.

Źródło: radio.opole.pl, Instagram/Katarzyna Grochola