Ostra pizza pepperoni z Głogowa Małopolskiego zrobiła wielką karierę podczas ostatniej wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena w Polsce. Wszyscy wiedzą, że pizza jest serwowana z bardzo ostrymi papryczkami jalapeno i że uwielbiają ją amerykańscy żołnierze stacjonujący w Polsce. A jak na tę ostrość zareagował prezydent?

Ulubione przekąski Joe Bidena

Amerykański prezydent był zdziwiony po ugryzieniu pizzy dowiezionej do bazy wojskowej z głogowskiej Pizzerii Gusto. Nie spodziewał się aż tak ostrego smaku. Jednak zaskoczenie, jakie można było zobaczyć na jego twarzy i łyk wody, o który poprosił kogoś z obecnych to PR-owy majstersztyk. Amerykański prezydent pokazał, że jest zwykłym człowiekiem jak każdy z nas. Ta scena musiała się podobać nawet jego politycznym przeciwnikom.

Pizzeria Gusto z Głogowa Małopolskiego wykorzystała zainteresowanie włoskim daniem z kiełbasą pepperoni i papryczkami jalapeno i do razu postanowiła nadać jej nazwę upamiętniając wizytę w mieście Joe Bidena:

- Moi drodzy dziękujemy za tak duże zaangażowanie przy wyborze nowej nazwy naszej pizzy peperoni. Cieszymy się, że nas wspieracie, i że z wami możemy dzielić się naszym małym sukcesem Spośród nazw, które nam zaproponowaliście wybraliśmy 4 i prosimy was o głosy, która najbardziej wam się podoba, ankieta trwa do jutra do godziny 24:00

1. Bidenówka

2. Ostry Joe

3. Hot Joe

Zobacz także:

4.  Spicy Joe

Czy zgadniecie, która nazwa ostatecznie spodobała się klientom najbardziej?

Joe Biden już kiedyś rozsławił dzięki swojej wizycie inny smakołyk. Działo się to podczas prezydenckiej kampanii wyborczej, w której czasie przyszły prezydent przedstawił się słowami:

- I am Joe Biden and I love ice cream

Działo się to w lodziarni, w której wybrany przez niego smak także otrzymał jego imię. Chodzi o lody waniliowe z kawałkami czekolady i wafelkami.

Po co politycy jedzą wśród ludzi?

Szefowie rządów i krajów bardzo często odwiedzają święta ludowe, u nas np. dożynki, wizytują bazy wojskowe czy stołówki szkolne i szpitalne, a także  wspierają powodzian. Są goszczeni,  częstowani lokalnymi przysmakami i chętnie z tego korzystają.

Siadają przy stole pomiędzy domownikami i jedzą to co przygotowała pani domu. Chwalą kuchnię, chętnie sięgają po drugi kawałek ciasta. Prowadzą rozmowy na codzienne tematy interesujące zwykłych ludzi, pytają o trudności życia codziennego. Z troską pochylają się nad starszą kobietą na wózku czy biorą na ręce dziecko i bardzo chętnie pozują do zdjęć.

Przyjrzyjcie się jak wtedy wyglądają. Jeśli są w garniturze, to obowiązkowo bez krawata, czasem zdejmują marynarkę lub zastępują ją sportową kurtką czy pulowerem. To obowiązkowy element gospodarskich wizyt, dzięki któremu polityk może się zaprezentować inaczej niż na sali plenarnej w parlamencie czy na mównicy podczas oficjalnych wystąpień.

Mamy wtedy okazję zobaczyć jego „ludzką twarz”. To właśnie w takich sytuacjach, gdy oficjel je posiłek siedząc przy stole wraz z obywatelami, zaczynamy na niego patrzeć dużo przychylniej. W takich sytuacjach rodzi się pozytywne postrzeganie społeczne niedostępnych na co dzień polityków. A raz rozbudzona sympatia zwykle pozostaje na dłużej.

- To niewymuszony PR - mówi Natalia Mętrak-Ruda, autorka bloga „Przeszłość od kuchni” i tłumaczka.

Politycy dobrze wiedzą jak ważne jest to, żeby wtopili się w tłum, podali rękę zgromadzonym, a najlepiej coś z nimi zjedli. Po takich wizytach pozostaje coś jeszcze: „Pizza Joe Bidena”, „Burgery Trumpa”, czy "Brokuły Obamy", a goszczące je jadłodajnie, czy miasta przeżywają swoje pięć minut.

Pizza, którą jadł Joe Biden w Głogowie Małopolskim, głosami klientów restauracji otrzymała nazwę „Bidenówka”

Źródło: stronaodkuchni.pl