Dziś nikt nie wyobraża sobie niedzielnego obiadu bez rosołu. Rzeczywiście, zupa ta jest tak popularna w Polsce, że trudno byłoby znaleźć dom, w którym rosołu się nie gotuje. Wiedzieliście, jak dawniej przyrządzano tę zupę? Aż ciarki przechodzą! Poznajcie historię polskiego rosołu i dowiedzcie się, jak kiedyś go gotowano.

Skąd się wzięła nazwa „rosół”?

O pochodzeniu słowa „rosół” uczył Polaków profesor Jan Miodek. Na stronie Słownik polsko@polski na Facebooku opublikowano słowa profesora na temat etymologii nazwy najpopularniejszej polskiej zupy:

Gwarantuję Państwu poprawność etymologicznego wywodu, by rosół kojarzyć z solą, a ściślej mówiąc z podstawą słowotwórczą rozsolić. Dzisiejszy rosół pochodzi od rozsolić i miał pierwotną postać rozsół, ale jak to w polszczyźnie: trudna do wymówienia zbitka spółgłoskowa, jeden z tych elementów wypadł (ta pierwsza spółgłoska [z]) i dziś mamy rosół.

O co chodziło z rozsoleniem? Dawniej, gdy nikt nie korzystał z lodówek, mięso konserwowało się z pomocą soli. Tak przygotowane kawałki mięsa należało przez ugotowaniem „rozsolić”, czyli odpowiednio wypłukać, dzięki czemu mięso nie było już tak słone i nadawało się do ugotowania.

Polski rosół w XVII wieku

Pierwsza oficjalna wzmianka o rosole znajduje się w najstarszej polskiej książce kucharskiej „Compendium Ferculorum”. Jej autor Stanisław Czerniecki polecał, by do rosołu dodać „zwierzyny wszystkie”. Co kryło się pod tym sformułowaniem? Przede wszystkim mięso wołowe i cielęcina, a także ptaki – głównie kuropatwy, gołębie i jarząbki. Co ciekawe, w tamtych czasach w Polsce większość potraw bardzo solidnie doprawiano – w tym rosół. Czerniecki polecał dodać do rosołu na przykład kwiat muszkatołowy, rozmaryn i sporą ilość pieprzu.

Zobacz także:

Już wtedy podawano rosół z makaronem, ale nie tylko! Dodawano do niego także grzanki, zioła i pulpety.

„Rosół sztucznie gotowany”

Ten rodzaj rosołu zasłużył nawet na wzmiankę w dziele Adama Mickiewicza, „Panu Tadeuszu”. Mowa jest tam bowiem właśnie o rosole sztucznie gotowanym:

Rosół staropolski sztucznie gotowany,

Do którego pan Wojski z dziwnemi sekrety

Wrzucił kilka perełek i sztukę monety

(Taki rosoł krew czyści i pokrzepia zdrowie).

Dlaczego „sztucznie gotowany”? Nazwa wynika ze sposobu przygotowania. W tamtych czasach rosół gotowano głównie na wołowinie, drobiu i warzywach. Ludzie gotowali jednak wywar również na innych rodzajach mięs i właśnie takie rosoły nazywano sztucznie gotowanymi. Do garnka trafiały zające, dziczyzna, a nawet… węgorze! Następnie dodawano do niego „sok” z jelenia, wołowiny, kapłona i barana – należało naciąć podpieczone mięso i wycisnąć płyn znajdujący się w mięsie do zupy. Brzmi smakowicie?

Czytaj także: