Nie trzeba od razu jednak popadać w paranoję i za wszelką cenę unikać produktów z domieszką tego typu substancji.

Sama literka „E” oznaczy ni mniej, ni więcej, jak po prostu słowo „Europa”. Skąd więc wzięła się czarna legenda tych dodatków do żywności?

Numer „E” to po prostu symbol nadawany przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności podlegający pod Komisję Europejską.

To właśnie ta instytucja Unii Europejskiej orzeka, który dodatek do żywności powinien znaleźć się na liście „E”, a który nie.

Zobacz także:

Co jest trucizną?

Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia, a także w zgodzie ze wspólnotowym prawem, urzędnicy wpisują dany produkt na listę, gdy:

  • Istnieje technologiczna konieczność jego dodania do konkretnego innego produktu.
  • Jego użycie w danym produkcie nie wprowadza konsumentów w błąd.
  • Sprawdzono, że jego użycie nie zagraża zdrowiu konsumentów.

Skupmy się na tym ostatnim punkcie. Krótko mówiąc, obecne normy produkcji żywności przetworzonej, nie dopuszczają do obrotu trującą żywnością.

Naturalne i sztuczne dodatki spod znaku „E”, często mogą okazać się trujące dopiero w znacznie wyższych dawkach i stężeniach, niż w produktach, które kupujecie w sklepie.

Doskonale obrazuje to maksyma niemieckiego uczonego Parascelusa, według której wszystko jest trucizną i jednocześnie nic jest trucizną – to zależy jedynie od dawki.

Dla dobra konsumentów

Dlatego też wybierając produkty ze wzmacniaczami smaku i konserwantami, nie powinniście popadać w przesadną panikę.

Lepszym rozwiązaniem będzie poszukiwanie zdrowego rozsądku i złotego środka w odżywianiu się przetworzoną żywnością.

Wszystko jest dla ludzi. I tak samo właśnie dla ludzi są barwniki, konserwanty, przeciwutleniacze i regulatory kwasowości.

Wszystkie te nazwy często wyglądają na opakowaniach wielu produktów dość złowieszczo, ale często strach ma po prostu wielkie oczy.

Najważniejsze jest wasze osobiste podejście do odżywiania. Chodzi tu o zdrowe nawyki żywieniowe, dietetyczne, a także po prostu o styl życia.

Pomimo istnienia kontrowersji wokół niektórych dodatków spod znaku „E”, ich oznaczenie na opakowaniu służy tylko i wyłącznie dobru konsumentów.

Wśród takich dodatków można wymienić m.in. E 120, czyli koszelinę, E 124 czerwień koszelinową, czy słynne E 621, czyli glutaminian sodu.

Te substancje w większych dawkach mogą być nawet rakotwórcze lub po prostu wywoływać nudności. Dzięki stosownemu oznaczeniu klienci mogą wybrać po prostu inny produkt.