Od wprowadzenia w 2018 r. z inicjatywy Związku Zawodowego NSZZ „Solidarność” ustawy o zakazie handlu w niedziele, temat restrykcji w handlu cały czas powraca.

Najpierw przez 2 lata, niedzielne zakupy były stopniowo ograniczane i wciąż słuchaliśmy o tym, która niedziela jest handlowa, a która nie. Aż w tym roku doszliśmy do etapu kilku handlowych niedziel w ciągu całego roku.

W tym samym czasie sieci sklepów, opierając się na wyjątkach zapisanych w ustawie dopuszczających niedzielną pracę niektórych branż, zaczęły świadczyć usługi pocztowe. W odpowiedzi rząd wraz z „Solidarnością" doprowadziły do uszczelnienia przepisów i odebrania gigantom handlowym wymówek pozwalających na pracę 7 dni w tygodniu.

Teraz wypłynął kolejny pomysł na skrócenie czasu pracy marketów. Czy odbierze nam możliwość robienia zakupów nie tylko w niedzielę, ale także w ciągu tygodnia, już po pracy?

Zobacz także:

Czy duże sklepy będą zamykane wieczorem?

We wtorek podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu na rzecz Rozwoju i Promocji Polskiego Handlu, jeden ze związkowców, inicjatorów niedzielnego zakazu handlu, wystąpił z nowym pomysłem na ograniczenie godzin sprzedaży.

Szef sekcji handlowej NSZZ Solidarność, Alfred Bujara przedstawił następującą wizję zmian: duże sieci handlowe powinny jak na Zachodzie kończyć pracę wczesnym wieczorem. Składając wniosek do szefa rządu Mateusza Morawieckiego i parlamentarzystów o przygotowanie projektu ustawy w tej sprawie uzasadniał, że uchroni to drobny polski handel:

Przecież na Zachodzie i w Europie Środkowej są ograniczone możliwości otwarcia sklepów. Tam tylko może, w niektórych krajach, po godzinie 20-21, tylko malutki sklep się otworzyć. O 18.30, teraz o 19, jak państwo wiecie, w Brukseli sklepy się zamykają. U nas mogą działać nawet i całą noc – mówił związkowiec.

Alfred Bujara chce zamknięcia dużych placówek i uważa, że takie działanie miałoby wiele zalet dla polskiego, drobnego handlu.

A pomogłoby to małym sklepom z pewnością. Właśnie takie ograniczenie czasu pracy w tygodniu.

Związkowiec nie sprecyzował, od której godziny duże sklepy miałyby być zamknięte. Jednak podane przez niego przykłady sugerują, że centra handlowe byłyby zamykane o godzinie 20 lub 21.

Solidarność nie zgadza się na promocje w Lidlu, Biedronce czy Żabce

Szefowi sekcji handlu nie podobają się też duże promocje, z których klienci korzystają w sieciach. Uważa, że oferty, dzięki którym klient kupuje dwa produkty i dwa kolejne dostaje za darmo, to nieuczciwa konkurencja dla rodzimych sklepikarzy, których nie stać na tak duże rabaty.

Na Zachodzie z czymś takim się nie spotkałem. A więc proszę o ten interwencjonizm

Wezwał na koniec uczestniczących w posiedzeniu przedstawicieli rządu, do rozpoczęcia interwencjonizmu państwa w sektorze handlowym, tak jak to miało miejsce w branży finansowej. 

Źródło: O2, wyborcza.biz.pl, money.pl