Owoce pełnią bardzo ważną rolę w żywieniu człowieka. Są nie tylko smaczne, ale też bardzo zdrowe. Niestety, bardzo często zawierają niechcianych lokatorów, którymi są robaki. Czy przypadkowe zjadanie owoców razem z robakami, może być niebezpieczne dla naszego zdrowia? Czy może ono doprowadzić do zatrucia lub innych, groźnych dolegliwości?

Czym grozi jedzenie owoców z robakami?

Bytujące w owocach robaki to nic innego, jak źródło białka. Dla większości z nas są one jednak obrzydliwe i nikt nie chciałby się nimi zajadać. To, że w naszych owocach są robaki, jest oczywiście bardzo dobrym sygnałem. Mówi on nam o tym, że nasze owoce są naturalne, zdrowe i pozbawione chemicznych substancji.

Na pewno widzieliście kiedyś robaka w zerwanej prosto z drzewa śliwce, wiśni czy czereśni. Stworzenia te wprost uwielbiają zagnieżdżać się też w gruszkach i jabłkach. Mimo iż jako dzieci wielu z nas zjadało owoce prosto z drzewa lub krzewu, bez większego zastanawiania się czy mają one w sobie robaki, jako dorośli jesteśmy już bardziej świadomi tego, że mogą się w nich kryć „niechciani lokatorzy". Pojawia się jednak pytanie - jeść takie owoce czy ich nie jeść?

Mimo iż jedzenie owoców z robakami w żadnym stopniu wam nie zaszkodzi, na pewno nie chcielibyście tego robić z czystego obrzydzenia do tych pełzających stworzeń. Robaki są źródłem białka – nie zatrujemy się nimi, ani nie doprowadzą one do żadnych chorób. Co warto zaznaczyć – nie bytują w nich również pasożyty, więc ryzyko „złapania" czegokolwiek po zjedzeniu robaczywego owocu jest znikome.

Zobacz także:

Jak rozpoznać robaczywe owoce?

To bardzo proste. Żeby sprawdzić czy dany owoc zawiera „nieproszonego lokatora", trzeba obejrzeć z bliska jego skórkę. Jeśli widnieje na niej mała, ciemna plamka oznacza to, że nasz owoc jest najprawdopodobniej robaczywy. Oznaką obecności robaków są też widniejące pod skórką, miękkie zagłębienia oraz widoczne ubytki miąższu.

Jeśli chcecie mieć pewność, że w waszym owocu nie ma robaka, najlepiej jest otworzyć go i dokładnie przyjrzeć się jego wnętrzu. 

Źródło: msn.com.pl