
Jajka to codzienny pokarm większości z nas. Jemy je na śniadanie w postaci jajecznicy, czasem smażymy jajka sadzone na obiad, niekiedy jemy gotowane na twardo jaja na kanapkach w czasie podwieczorku.
Jajka je się na całym świecie. Produkcja w fermach na całym świecie liczona jest w tysiącach miliardów! Suche liczby mogą robić wrażenie. W samej Polsce rocznie kury wysiadują około 10 miliardów jaj.
Sklepowe wytłaczanki już dawno wyparły w większości polskich domów tradycyjne jajka od zielononóżek. Te wciąż możemy kupić na targowiskach i jarmarkach.
Często niestety jaja z marketu pozostawiają wiele do życzenia. Głównie w kontekście ich świeżości. Gdy tylko rozbijemy jajko o kant blatu, zaraz sprawdzamy czy wszystko z nim w porządku.
I słusznie. Jaja czasem mogą wydzielać nieprzyjemny zapach – wtedy są zepsute i nie nadają się do spożycia pod żadną postacią.
Nieapetyczna niespodzianka
Część z nas jest nieufna także wobec czerwonych plamek w jajkach. Osoby o delikatnym usposobieniu ciężko znoszą nieco makabryczny widok dziwnego elementu na żółtku.
Zobaczcie sami:
O co chodzi? Utarło się wytłumaczenie, że jest to zarodek kury, który po prostu nie zdążył się rozwinąć. Nic bardziej mylnego. Kury znoszą jajka w fermach bez zapłodnienia przez koguta.
Czym jest więc wspomniana, niezbyt apetyczna, czerwona plamka? Jest to niewielka ilość kurzej krwi, która znalazła się w jajniku lub w jajowodach kury po pęknięciu naczyń krwionośnych.
Szczęśliwe zielononóżki
Zjedzenie tego elementu niczym nie grozi, choć bardziej wrażliwsze osoby mogą śmiało „wyłowić” plamkę z żółtka i normalnie zużyć jajko.
Różne są teorie na temat powodów występowania czerwonych plamek w kurzych jajach. Jedna z nich mówi o uwarunkowaniach genetycznych, inna o możliwym wpływie stresu zwierzęcia.
Wniosek? Warto wydać kilkadziesiąt groszy więcej na jajka od „kur szczęśliwych” i „zielononóżek” z wiejskiej zagrody.
Tylko z rzadka trafimy na nieprzyjemną zawartość skorupki i będziemy mieli pewność, że spożywamy produkt najwyższej jakości.