O szpitalnych posiłkach krążą legendy, a ich zdjęcia doczekały się nawet własnych profili w mediach społecznościowych. Lekarze nieustannie powtarzają, że właściwe żywienie chorych jest elementem leczenia oraz że osoby chore, aby wracać do zdrowia, potrzebują różnorodnych, zbilansowanych i zdrowych posiłków. Jednak na śniadanie w szpitalu można zazwyczaj dostać dwie kromki chleba, masło i jeden plaster czegoś do chleba. A najgorsze jeszcze chyba przed nami.

Chorych w szpitalach zwykle żywi rodzina. A jak jest w czasie pandemii?

Gdy bliski trafia do szpitala, zwykle rodzina i znajomi zaczynają się zajmować jego aprowizacją. Wiadomo, że talerz cienkiej zupy z ryżem i kawałkami pływającej marchewki oraz łyżka ziemniaków z jednym pulpetem to za mało, żeby dostarczyć mu paliwa do walki z chorobą.

Rodziny od lat przywożą więc pacjentom kanapki, a nawet domowe obiady w termosach. Tylko dzięki temu chorzy wychodzą ze szpitala zdrowi, a nie wycieńczeni zbyt nisko kaloryczną i  mało odżywczą dietą.

Zobacz także:

Żywienie pacjentów przez rodzinę zostało bardzo ograniczone w czasie pandemii koronawirusa. Placówki zostały zamknięte dla odwiedzających i jedynym sposobem dostarczenia czegokolwiek bliskim jest przekazanie torby przez woźnego czy salową.

W tym czasie jedynym ratunkiem dla wygłodniałych chorych, którzy mogą wstawać z łóżka, są automaty z przekąskami i napojami ustawione na korytarzach. Teraz okazuje się, że może być jeszcze gorzej.

Czy stawki żywieniowe w szpitalach urosną ze względu na inflację?

Dyrektorzy szpitali nie dostają osobnego budżetu na wyżywienie hospitalizowanych pacjentów. Stawki za pobyt pacjenta i wykonane procedury medyczne są stałe. Z tych kwot personel odpowiedzialny za wyżywienie musi wygospodarować kwotę na jedzenie.

Zwykle to jest od 14 do 18 zł dziennie na każdego chorego. Oznacza to, że na 1 posiłek może wydać od 4,67 zł do 6 zł. Z tego powodu na śniadanie na talerzach lądują 3 kromki chleba, pół serka topionego i herbata. Posiłki są tak niesmaczne i nieapetyczne, że część z nich i tak ląduje w koszu, a chorzy na śniadanie zjadają kanapki przyniesione przez rodzinę.

W czasie galopujących cen sytuacja wyżywienie w szpitalach będzie się pogarszać. Wyjaśnia to Jarosław Fedorowski, Prezes Polskiej Federacji Szpitali:

- Tak, jak większość innych biznesów może podwyższyć ceny, gdy rosną im koszty, tak szpitale nie mogą tego zrobić. Każdy wzrost kosztów, to spadek liczby środków na leczenie pacjentów.

Gdy umowy podpisane z Narodowym Funduszem Zdrowia przewidują stałe stawki za pobyt chorych, to przy rosnących kosztach energii, gazu, wywozu odpadów, odstaw, materiałów medycznych i kosztach pensji, niewiele zostaje na wyżywienie chorych.

Stawki żywieniowe, pomimo wzrostu kosztów produktów żywnościowych nie podążają za inflacją. W rezultacie do tzw. kotła można wrzucić mniej produktów kupionych za tę samą cenę. Czy to oznacza, że zamiast trzech kromek chleba chory dostanie tylko dwie, a na plaster szynki już nie starczy pieniędzy?

Źródło: natemat.pl, politykazdrowotna.pl