To, co niemożliwe, dzieje się właśnie na naszych oczach – testy na koronawirusa można już kupić w supermarkecie. Czy to oznacza, że nie trzeba już robić kosztownych badań na własną rękę? Rzecznik ministerstwa zdrowia studzi entuzjazm Polaków i ostrzega przed testami z popularnego dyskontu. W czym tkwi problem?

Test na koronawirusa z Biedronki

Od poniedziałku można kupić w Biedronce test na COVID-19. Jego cena wynosi jedynie 49,99 zł, czyli o kilkadziesiąt złotych mniej niż testy przeprowadzane w laboratoriach. Produkuje go szwajcarska firma PRIMA Lab, która gwarantuje, że jej test ma skuteczność na poziomie 98%.

Wątpliwości co do skuteczności

Specjaliści nie są jednak tak entuzjastycznie nastawieni do testów z dyskontu. Zwracają uwagę na fakt, że nie są to testy na obecność koronawirusa w organizmie, a jedynie testy na przeciwciała – i to nie do końca skuteczne. Nie należy więc za bardzo sugerować się wynikiem takiego testu, a w razie objawów typowych dla koronawirusa należy zgłosić się do lekarza.

Apel ministerstwa zdrowia

O testach na koronawirusa z Biedronki szybko zrobiło się głośno. Na doniesienia w końcu zareagowało Ministerstwo Zdrowia. W rozmowie przeprowadzonej w jednej ze stacji radiowych, rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz zaapelował do Polaków o ostrożność i rozwagę. Podkreślił, że jeżeli ktoś źle się czuje, to powinien natychmiast udać się do lekarza, a nie do supermarketu po test:                        

Zobacz także:

Jeżeli dziś w sklepach pojawią się ludzie chorzy, którzy nie będą polegać na testach PCR i nie będą chociażby wypełniać formularza na stronie gov.pl, to będziemy mieli ogniska zakażeń w dyskontach. To jest też apel do kierujących tymi dyskontami, żeby z rozwagą podeszli do dystrybucji testów.

Lekarze przypominają, że test z Biedronki jest testem na przeciwciała i pozwala jedynie przekonać się o niedawno przebytym zakażeniu COVID-19. Przypominamy, że zakażenie nie oznacza zachorowania! Osoby, które otrzymają pozytywny wynik na przeciwciała, dostają jedynie informację o tym, że miały kontakt z kimś zarażonym koronawirusem – dodatni wynik testu nie zawsze oznacza chorobę.